Nasza zastawa, moja obstawa

Nasza zastawa, moja obstawa

sobota, 31 maja 2014

Poskromnienie złośnicy

Podły wczoraj miałam nastrój... najwięcej dostaje się wtedy mojemu małżonkowi (zupełnie bez powodu, tak po prostu...)
On wie, że czasem zamieniam się w zołzę... Wie, że wtedy dobrze jest zostawić mnie w spokoju (chwała mu za to). Wie też jak wywołać uśmiech na mojej buzi...
Wczoraj właśnie zastosował jedną ze swoich tajnych broni...
ze spaceru z Daffi przyniósł mi bukiet kwiatów...polnych kwiatów...


Maki i niezapominajki z łąki

Zrobiło mi się głupio... było trudno ale od tej pory trzymałam nerwy na wodzy...
Zabieg celowy z korzyścią dla całej rodziny ;-)

M

piątek, 30 maja 2014

Dylematy matki...

Smutno mi, jakoś...
Właśnie wpłynęła na moje konto ostatnia wypłata z tytułu urlopu wypoczynkowego (jaki wykorzystałam cały po urlopie macierzyńskim) od teraz będę na "garnuszku męża"...
Urlop wychowawczy - to była Nasza wspólna decyzja...

Nie kalkulował się Nam mój powrót do pracy, nie mamy babci na miejscu, niania "zjadłaby" moją wypłatę całą, żłobek? zjadłby mojej wypłaty 3/4, nie byłoby mnie w domu 10 godzin dziennie...do tego musiałabym się liczyć z częstymi zwolnieniami ze względu na choroby żłobkowe (wiem co piszę, przerabiałam to gdy Franio poszedł do żłobka kiedy miał rok i dwa miesiące a ja wtedy wróciłam do pracy).

To była świadoma decyzja, ale mimo wszystko dziwnie się z nią czuję... pracowałam od 18 roku życia, przez całe studia, wyjeżdżałam na prace wakacyjne...
Lubię być niezależna finansowo (kto nie lubi...?)
To niezwykle ważne dla kobiety, nie prosić, mieć komfort tego, że zarabia sama na swoje przysłowiowe "waciki"...

Co dalej będzie z moją ścieżką kariery? Na razie jestem "proszę Pana na zakręcie"...

Kamieniec Podolski, Twierdza, lato 2008

Pamiętajcie "gdy zamykają się drzwi, otwiera się okno..." Znam siebie, dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych, ten stan nie będzie trwał wiecznie... poradzę sobie, coś wykombinuję ;-)

Tym optymistycznym akcentem kończę mój ponury wpis i biorę się za obiad... Dziecko i męża trzeba nakarmić ;-)

Ps. moja torba cały czas wisi na krześle, nigdzie nie pojechałam...dziś chyba ją rozpakuję, winogrona w plastikowym pudełku mogły się już podpsuć odrobinkę ... ;-/

Miłego
M




czwartek, 29 maja 2014

Janek czyścioszek

Nasz Janek robi się coraz bardziej kontaktowy (ma już rok i trzy miesiące) fajnie gaworzy i dużo rozumie. Dziś postanowił pójść w ślady mamy i posprzątać ( w końcu się chłopak naoglądał...) Ściągnął ścierkę do wycierania sztućców i uderzył w stronę leżącej suni... Stałam osłupiała i robiłam zdjęcia...

Jasio czyści Daffi łepek

Jasio czyści Daffi ząbki

Jasio czyści Daffi grzbiet

Jak on ją dzisiaj wymordował... Ale Daffi to nie przeszkadzało...


...a na końcu przytulaski... 

Sunia zniosła to dziecięce okazywanie miłości przez Jasia bardzo dzielnie. Czasami zastanawiam się co sobie myśli Daffi kiedy męczy ją ten Nasz brzdąc, a przecież potrafi ugniatać jej uszy, wsadzać palce do Nosa i pyska, ciągnąć za ogon...
Sunia jest wspaniała, myślę, że Janek dużo zyskuje wychowując się i dorastając razem z nią (w końcu jest od niego młodsza o zaledwie pięć miesięcy). Obserwujemy jak razem rosną każdego dnia.


M

Nic nie można sobie zaplanować ;-/

A miałam się dziś wymknąć z Jaśkiem na miasto...Podmalowałam oko, spakowałam torbę podręczną matki (pieluchy, chusteczki, piciu, herbatniki, samochodzik zabawkę i takie tam...) przebrałam malucha i miałam już zakładać buty gdy zadzwonił telefon.

"Madziu pamiętasz, że dziś o 11-stej przychodzi Pan od Pieca?" przypomniał mi mąż. 
"Tak oczywiście" - odpowiedziałam. "Właśnie na niego z Jankiem czekamy"
"To dobrze bo ja nie dam rady wrócić..., PA"
"PA" odpowiedziałam zdejmując buty...

Nie mówiłam mu już, że właśnie wychodziłam, po co go niepotrzebnie denerwować ;-)
Pomyślałam, że Pan od Pieca zapewne uwinie się z przeglądem szybko i wyjdzie około południa, wtedy pojedziemy na zakupy z Jankiem (prezenty na Dzień Dziecka trzeba upolować!) ...
Tymczasem jest godzina 13.40 i właśnie pożegnałam Pana od pieca (swoją drogą bardzo rzeczowy człowiek, gdyby ktoś z Was potrzebował namiary na naprawdę dobrego fachowca od Pieca gazowego, zapraszam na priv)...
Janek w końcu usnął (regeneruje akumulatorki), a ja wzięłam się za obiad i sprzątanie. 
Czyli dzień jak co dzień...

Torby nie rozpakowuję... wisi na krześle i czeka do jutra.


"W końcu jutro też jest dzień..." 
Jutro wyrwę się do ludzi... ;-)

M




wtorek, 27 maja 2014

Makaron z truskawkami

Ciekawa jestem jak przyrządzacie makaron z truskawkami?
To szybkie i proste danie za którym przepadają nie tylko najmłodsi. Idealne na upał, gdy nie masz pomysłu na obiad bądź po prostu dlatego, że sezon truskawkowy trwa i trzeba truskawki jeść pod każdą postacią bo za chwile ich nie będzie...
Oto i mój przepis na makaron z truskawkami ;-)

Makaron z truskawkami


składniki

- makaron (pół opakowania grubej wstążki)
- truskawki 1 kg
-śmietana 18 % (ok 2 łyżek)
- cukier (w zależności od upodobania, ja słodzę trzy łyżki)

Przygotowanie

Makaron gotuję w osolonej wodzie z dodatkiem oliwy z oliwek. Po ugotowaniu przelewam makaron zimną wodą aby zakończyć proces gotowania. W tym samym czasie myje truskawki, odrywam łupinki i wrzucam je do głębokiej miski. Dodaję śmietanę i cukier, blenderuje na niezbyt gładką masę. Gotowy makaron rozdzielam na porcje i polewam truskawkową masą.

Smacznego!!!
Makaron z truskawkami

M





poniedziałek, 26 maja 2014

Życzenia na Dzień Matki od pełnoetatowej mamuśki

Dziś Dzień Mamy... i dlatego chciałam złożyć Wszystkim Mamom życzenia.
Cierpliwości kochane, uśmiechu i wiary w to, że z każdym dniem będzie lepiej. Dzieci rosną szybko, uczmy się doceniać moment, w którym właśnie się znalazłyśmy... Macierzyństwo nie jest łatwe, miłość do dziecka nie przychodzi na sali porodowej, uczmy się tej miłości mądrze...

Mak dla każdej mamy!!!

Pamiętajcie, fakt, że jesteście mamami nie zwalnia Was z obowiązku bycia kobietą!!! 

Mamuśka

Jak Golden Retriever radzi sobie z upałami

Nie macie wrażenia, że przesuwają Nam się pory roku? Jest maj a gorąc jak kiedyś w lipcu i sierpniu. Mamy lato tej wiosny, ale mi to zupełnie nie przeszkadza.
Gorzej niż ludzie z upałami radzą sobie zwierzęta.
Niektóre bez dostępu do wody pitnej i kawałka cienia...
Ostatnio  spacery popołudniowe robimy troszkę później niż zwykle, nie da się wychodzić z sunią przy pełnym słońcu, sunia męczy się szybko i widać, że spacer nie jest dla niej przyjemnością a jedynie męką...
Nasza sunia uwielbia wodę, nie przepuści żadnej kałuży. Nauczyłam się już, że gdy przechodzimy obok stawu w parku nie mogę spuścić jej ze smyczy bo leci do wody na oślep... Ostatnio wyszła na spacer z mężem odkrywając tereny nieznane...

Spacer z sunią

Okazało się, że Nasza mała rzeczka płynąca tuż obok osiedla (na którym mieszkamy) jest rajem dla wydr ;-) Właśnie za taką wydrą puściła się Nasza sunia w pogoń...

Mokry Golden Retriever

Ach jaka ona była mokra... a jaka zadowolona ;-) Szczęśliwy Golden to mokry Golden ;-)

Miejsce przepiękne, tak blisko Warszawy...

Rzeka Jeziorka

Dla zainteresowanych, Jeziorką można spłynąć kajakiem ;-)

M



niedziela, 25 maja 2014

Medinilla wspaniała - moja miłość...

Niektórzy mówią, że rośliny tej nie da się hodować w domu, że jest zbyt wymagająca, że to kwiat jednorazowy. Znam jednak domy, w których Medinilla radzi sobie świetnie, kwitnie co roku i naprawdę wygląda wspaniale ;-). Ten kwiat jest jak z bajki, tajemniczy i bardzo romantyczny...nie potrafiłam się mu oprzeć i wbrew temu co wyczytałam na przeróżnych forach internetowych oraz wbrew kwiaciarce, która ostatnio postanowiła udowodnić mi, że się nie znam, jestem młoda i dlatego najdrobniejsza wiedza na temat roślin i ich nazw jest mi obca a Internet to zło najgorsze postanowiłam roślinę tą kupić i pielęgnować  najlepiej jak potrafię ;-)

Jak pielęgnować Medinillę wspaniałą? 

- Podlewać dwa razy w tygodniu (w zimie raz w tygodniu)
- Postawić w widnym miejscu ale nie bezpośrednio w słońcu
- obserwować...

Oto moja wspaniała, Medinilla wspaniała...

Medinilla wspaniała (Medinilla magnifica)

Macie dobre lub złe doświadczenia związane z hodowlą tej rośliny?
Czuję, że to będzie wspaniała przygoda ;-)



M


sobota, 24 maja 2014

Jak wytępić mrówki w domu?

Piękną mieliśmy sobotę, słońce, bezchmurne niebo, pies, wieś i my. Dzieci bawiły się cały dzień na dworze, a my kobiety miałyśmy chwilkę aby poplotkować i poopowiadać...

Franek i Janek

Przy okazji jednej z Naszych licznych pogawędek temat zszedł... (nie na psy!)  na mrówki jakie rozpanoszyły się w domu cioci. Dowiedziałam się, że niezastąpionym w walce z nimi jest rozsypany proszek do pieczenia. Tak, tak wygląda na to, że ten cudowny proszek ma jeszcze jedno zastosowanie (o którym nie wiedziałam ;-). Rozsypujesz proszek do pieczenia w miejscu, gdzie mrówki pojawiają się najczęściej, owady przychodzą do niego zwabione słodkim zapachem, objadają się nim i padają nieżywe. Niesamowite, tanie (przecież każda z Nas ma w szafeczce proszek do pieczenia) a do tego nie musisz się obawiać, że kogoś otrujesz rozsypaną trutką na mrówki ;-)

Dobrej nocy
M

czwartek, 22 maja 2014

Pulpetowy zawrót głowy

Jak uszczęśliwić męskie podniebienia, te duże i te malutkie?
Wystarczy, że dostaną na obiad pulpety; Ci malutcy w sosie koperkowym, ten duży w pomidorach ;-)
Jak zrobić pulpety o dwóch różnych smakach w jednym czasie? Bardzo szybko i prosto.
Do pewnego momentu proces przygotowania pulpetów jest jeden, dopiero w fazie sporządzania sosu w jakim mają się znaleźć pulpety rozdzielam do osobnych garnków.

Pulpety w sosie koperkowym i pomidorowym


składniki na pulpety:

- mielone mięso z indyka / kurczaka 1 kg
- cebula pokrojona w kostkę
- natka pietruszki
- dwie łyżki kaszy mannej
- jedno jajko
- mąka do obtoczenia pulpetów
- olej do smażenia

przyprawy:

- 2 liście laurowe
- 3 ziela angielskie
- słodka mielona papryka
- sól
- czarny pieprz mielony


Składniki na sos koperkowy:      Składniki na sos pomidorowy:

- pęczek koperku                       - puszka krojonych pomidorów
- duża łyżka kaszy mannej          - łyżka kaszy mannej
- sól i pieprz                               - łyżeczka cukru
                                                  - sól i pieprz

Przygotowanie pulpetów

Mięso mielone wrzucam do miski, dodaję jajko, podsmażoną cebulkę, pietruszkę, dwie łyżki kaszy mannej (to zamiast bułki tartej lub moczonej w mleku kajzerki) sól, pieprz i łyżeczkę papryki słodkiej. Wszystko mieszam formuję małe kulki i obtaczam je w mące. Pulpety podsmażam na patelni. Wstawiam wodę z dodatkiem ziela i listków laurowych. Wrzucam podsmażone pulpety razem z tłuszczem z patelni do wody i gotuje pod przykryciem przez 20 minut.
I tu w zależności od tego jakie chcemy pulpety przygotować rozdzielam je do dwóch garnków i zalewam sosem powstałym podczas duszenia pulpetów.

Pulpety w sosie koperkowym:

Do duszących się pulpetów wrzucam pokrojony koperek i łyżkę kaszy mannej (ilość kaszy zależy od ilości sosu, chodzi o to aby sos się ładnie zagęścił bez dodawania mąki), solę, pieprzę do smaku. Gotuję jeszcze pięć minut i gotowe!!!


Pulpety w sosie koperkowym

Pulpety w sosie pomidorowym:

Do duszących się pulpetów wlewam pokrojone pomidory z puszki, gotuję przez 8 minut i dodaję kaszę manną w celu zagęszczenia sosu. Do pulpetów w sosie pomidorowym zawsze dodaję łyżeczkę cukru (moim zdaniem wszystkie potrawy z pomidorami tego wymagają) solę i pieprze do smaku. Gotuję wszystko jeszcze przez 5 minut i gotowe!!!

Pulpety w sosie pomidorowym

Obie wersje doskonale smakują z ziemniakami i mizerią, ale kombinacje dodatków są przeróżne od kasz przez ryż i kopytka do klusek śląskich a nawet gnocchi. 

A Wy jakie pulpety lubicie najbardziej?

M

środa, 21 maja 2014

Na upały mięta!

U Was też tak ciepło?
Fantastycznie! Uwielbiam taką pogodę!!!
Co zrobić orzeźwiającego do picia?  Oczywiście wodę z miętą, cytryną i cukrem.
Najpierw zrywam liście mięty i ugniatam je z cukrem, zalewam gorącą wodą, mieszam i czekam 10 minut aż liście dobrze się zaparzą. Dolewam zimnej wody i wyciskam sok z cytryny.
Gotowe!!!


Mięta

Mięta jest fantastyczna a do tego urośnie wszędzie, nie ma specjalnych wymagań i nie jest wybredna. Krzaki mięty są jak ziele, mocno się ukorzeniają, posadzone z innymi roślinami zagłuszą je, dlatego miętę sadzimy z dala od ziół, na których Nam zależy. Najlepiej wysadzić ją w osobnej doniczce.

M


"Calineczka" w Teatrze Maskarada

Franio nigdy wcześniej nie był w teatrze, takim z aktorami, takim do którego trzeba było wyjść z mamą bądź tatą. Przedstawienia, które do tej pory oglądał wystawiane były w przedszkolu; najpierw na Bemowie teraz  tu w Piasecznie. O Teatrze Maskarada dowiedziałam się od mojej przyjaciółki Karoli, która szła tam właśnie na "Calineczkę".  Zabrała Nas ze sobą ;-)

Kasa Teatru Maskarada

Teatr Maskarada znajduje się na Pradze w okolicy gdzie jako uczennica szkoły średniej przyjeżdżałam do jednego z pierwszych hipermarketów HIT w Warszawie. Ach pamiętam te półki ze słodyczami...

Fantastyczny spektakl; kolorowy i rozśpiewany, nie za długi (dzieci się nie nudziły) i nie za krótki. Na kolorowych poduchach dookoła sceny siedzieli najmłodsi czynnie uczestnicząc w przedstawieniu. 

Teatr Maskarada

Jestem zachwycona (podobnie jak Franio)  postacią Pani Ropuchy ;-) Niestety nie można było robić zdjęć... dlatego musicie osobiście zajrzeć do Maskarady na któryś ze spektakli.
Co grają? 
Zajrzyjcie na ich stronę: Repertuar Teatru Maskarada

Dzieciom na pewno się spodoba ;-) Dorośli też nie wyjdą zawiedzeni ;-)

M

sobota, 17 maja 2014

Kobiece przyjemności

Sobota, jakże wspaniały dzień dziś miałam... O godzinie 10 fryzjer... Tak, tak byłam u fryzjera i jestem cholernie zadowolona!!!! Dawno nie czułam się ze sobą tak dobrze jak dziś. W końcu wyglądam normalnie, nie mam pięciocentymetrowych odrostów i jajkowatego blondu na głowie ;-) A inni fryzjerzy twierdzili, że się nie da... Da się, trzeba tylko chcieć!
 Dziękuję Pani Kasiu! ;-* Pani jeszcze o tym nie wie ale ja od dziś jestem Pani stałą klientką ;-)

Pomalowałam też paznokcie u rąk i nóg złapanym w drogerii lakierem do paznokci koloru 033 (a weszłam tylko po pieluchy ;-) Taka prosta rzecz a cieszy...

Domowy, sobotni pedicure

Mąż rozmawia przez telefon na balkonie a ja piję wino ( w końcu mamy sobotę wieczór i dzieci już dawno śpią...) i oczywiście piszę...  palcami o koralowych paznokciach...

Dawno się tak kobieco nie czułam...

A na szklanym ekranie "Wilk z Wall Street" z Leonardo DiCaprio, w kinie nie byliśmy (nie mieliśmy z kim zostawić dzieci, bolączka dzisiejszych czasów...) seans odbywa się w zaciszu domowego ogniska... ;-) 
Dziś nic więcej nie potrzeba...

"The Wolf of Wall Street", reż. Martin Scorsese


Dobrej nocy

M




Podmienili mi synka...

Od piątku coś stało się z moim starszym synkiem... Franek wrócił z przedszkola jakiś nie swój... Mruga ciągle oczami, wiemy, że jest to mruganie na tle nerwowym, ale na pytanie "czy wszystko w przedszkolu ok?" bez wahania odpowiada, że tak.
Ciągle płacze, robi histerie z byle powodu... nie może znaleźć sobie miejsca i zmienia zdanie co chwilę...
Jutro idziemy razem do teatru Maskarada na spektakl pt. Calineczka. Mam nadzieję, że Franio nie będzie robił scen i wróci do domu odczarowany...
Oczywiście zdam relacje jak na matkę bloggerkę przystało ;-)

Chyba moje ulubione zdjęcie małego Frania

M

czwartek, 15 maja 2014

Co się stało z moją pasją?

Dziś w końcu napisze coś o sobie, o swojej pasji, o tym co porzuciłam na rzecz dzieci i bycia mamą...
Co lubicie robić? Macie jakąś pasje? Piszecie? rzeźbicie? gotujecie? a może układacie kwiaty w sposób Wam tylko znany? A Wasze bukiety powstają najpierw w Waszych głowach by później stać się prawdziwymi dziełami sztuki.
Ja malowałam... Olejem na płótnie, obrazy najpierw pojawiały się w wyobraźni a później przenosiłam je na podobrazie... mniej lub bardziej udanie... Uwielbiałam to robić, mazać, mieszać, eksperymentować...
Ostatni raz robiłam to...wstyd się przyznać ale pare dni przed urodzeniem Frania, w 2009 roku. A oto mój ostatni obraz...

Ważka, przesłanka ciszy, ostatni mój obraz, lipiec 2009

Dziś usypiając Janka pojawił się w mojej głowie właśnie jeden z takich obrazów, musiałam go narysować, inaczej nie mogłabym zasnąć. Farb nie mam (gdybym je miała dzieci by się od razu do nich dorwały) ale miałam w szafeczce węglowe rysiki ;-) Aha! 
Mąż położył Frania a ja w tym czasie... wzięłam się do roboty ... Dawno nie czułam się tak dobrze... tak wolna i szczęśliwa... Rysowałam!!!! W końcu zrobiłam coś dla siebie...

Rysunek węglem, 15 maja 2014

Nic nadzwyczajnego ale jestem z siebie bardzo dumna...Chcę więcej !!!

Dobrej nocy
M


środa, 14 maja 2014

Jak unieszczęśliwić męża dwa razy?

Jedzenie...uwielbiam jeść! Zresztą nie tylko ja bo męska część mego towarzystwa ma podobne skłonności (szczególnie mąż, dla którego jedzenie jest ucztą, chwilą przyjemności w ciągu zapracowanego dnia). Mój mąż uwielbia jeść ale też potrafi nieźle gotować, czasem zdejmuje ze mnie obowiązki kulinarne. Jego potrawy są zawsze dobrze przyprawione (raczej nie dla dzieci), mają dużo pomidorów i mięsa. Zazwyczaj są to wszelkiego rodzaju gulasze albo makarony, ale mój mąż robi też najlepszy żur na świecie. Moje smaki są bardziej zielone; ja lubię delikatne zupy kremy, dużo zielonego, szpinak o każdej porze dnia i nocy oraz ryby, zdaniem mojego męża te bez smaku, bo pieczone.
Po przeczytaniu wstępu do mojego posta zapewne wiecie już co zrobiłam...  unieszczęśliwiłam mojego męża... i to dwa razy z rzędu.
Wczoraj szpinak, tak za mną chodził, że nie mogłam się powstrzymać. Uwielbiam zielone liście szpinaku smażone na maśle z dodatkiem suszonych pomidorów, smażonego kurczaka i sera. Wczoraj w wersji bardzo polskiej bo z kluskami śląskimi. Kto nie próbował musi się odważyć. Janek jadł aż mu się uszy trzęsły ;-)

Kluski śląskie ze szpinakiem, kurczakiem i suszonymi pomidorami

Dzisiaj szparagi, za które zostałam prawie przeklęta ;-). Nic na to nie poradzę, że ja szparagi uwielbiam i gdy jest sezon muszę ale to MMMMMMMMMuuuszę (przez duże M) zupę szparagową przygotować przynajmniej raz. Tak się niefartownie złożyło, że akurat dzisiaj byłam na bazarku i akurat dzisiaj zupę szparagową stworzyłam. Swoją drogą wybrałam się na bazarek mimo, że zapowiadali deszcz, ponieważ myślałam że na bazarku szparagi będą tańsze niż w sklepie... Zawsze cieszą te dwa złote przyoszczędzone na zakupach pod chmurką. Tak było zawsze pod Halą Człuchowską gdzie chodziłam z małym Frankiem. Tu gdzie teraz mieszkamy i gdzie chodzę z małym Jankiem zdaje się, że jest zupełnie odwrotnie. Cena pęczka szparagów była identyczna jak w sklepie... Ech...

Zielone szparagi


Ale za to zupa z zielonych szparagów jak zwykle przepyszna...
Mój mąż w odwecie pojechał po kebaba...

Zupa ze szparagów


składniki:

- pęczek zielonych szparagów
- jedna czerwona cebula
- trzy ząbki czosnku
- dwie łodygi selera naciowego
- dwie łyżki masła
- dwie łyżki śmietany 18%

przyprawy:

- trzy gałązki świeżego tymianku
- pieprz świeżo mielony
- sól morska mielona
- dwa listki laurowe
- szczypta mielonej gałki muszkatołowej


Przygotowanie:

Szparagom odcinam drętwe końcówki, kroje je na dwu centymetrowe kawałki. Główki szparagów odkrajam i odkładam (póki co). Zalewam pokrojone szparagi wodą trzy centymetry ponad korzonki, wrzucam listki laurowe i gotuje 10 minut. Na patelni rozgrzewam masło i smażę pokrojoną cebulę i selera do momentu aż się zeszklą. Pod koniec smażenia wrzucam pokrojony czosnek i gałązki tymianku. Po podsmażeniu wszystko przerzucam do gotujących się szparagów i gotuje jeszcze 7 minut (aż szparagi będą miękkie). W  tak zwanym międzyczasie do zupy wrzucam odkrojone wcześniej główki szparagów. Dodaję łyżkę masła. Odstawiam na chwilę do przestygnięcia. Blenderuję (ale nie na gładką maź, lubię gdy resztki szparagów chrupią w zębach) i zaprawiam śmietaną, solę i pieprzę do smaku, dodaję szczyptę gałki i gotowe!!!

Zupa ze szparagów



Dobrej nocy
M


niedziela, 11 maja 2014

"Kudłaci kucharze na diecie" Omlet z groszkiem, miętą i fetą

Dziś na śniadanie (ku mojemu i Franka zadowoleniu a skwaszonej minie taty) omlet z groszkiem zielonym, miętą z balkonu i serem fetą (z lodówki ;-)
Zazwyczaj w niedzielę jadamy jajecznicę na masełku z szyneczką i szczypiorkiem, ale dziś nie... dziś mama postanowiła zaszaleć, chłopaki! uczta!
Zazwyczaj moje omlety powstawały z dodatkiem mąki a w przepisie Kudłatych Kucharzy mowy nie ma o mące, omlet jest tak prosty, że aż miło ;-) a do tego bardzo smaczny! Przynajmniej dla mnie, męska część towarzystwa postanowiła się zbuntować i szperała w lodówce w poszukiwaniu mięsa...ach, nie dogodzisz...


Omlet z groszkiem, miętą i fetą


składniki:

- 30 g mrożonego groszku (ja użyłam groszku z puszki)
- 40 g fety odcedzonej
- pół łyżeczki suszonej mięty (ja użyłam mięty z krzaczka)
- 3 średnie jajka
- łyżeczka oleju (na patelnie)

przyprawy:

- sól morska mielona
- pieprz świeżo mielony


Przygotowanie:

Jajka roztrzepujesz, dodajesz szczyptę soli i pieprzu  po czym wlewasz na rozgrzaną patelnię. Gdy tylko omlet zacznie się ścinać wsypujesz groszek i fetę, smaż ok. trzy minuty, posyp miętą. Po usmażeniu ostrożnie zsuń omlet na talerz i złóż go na pół (uwaga groszek ucieka).
Gotowe!!!

Omlet z groszkiem, miętą i fetą

Ps. jeżeli używasz mrożonego groszku, wsyp go do miski i zalej wrzątkiem (pozostaw przez minutę) i następnie go odcedź, tak przygotowany groszek nadaje się do Twojego omleta.

Smacznego!

sobota, 10 maja 2014

Turniej Rycerski w Czersku

Dawno, dawno temu... na wspaniałym dziedzińcu potężnego zamku książąt mazowieckich w Czersku stanęli do walki wspaniali mężowie przyodziani w żelazne zbroje i ostre miecze. Walczyli w turnieju, dla dam, o honor, na śmierć i życie.

Dzieci walczą jak prawdziwi rycerze


W dzień ten na rynku pojawili się handlarze z różnych stron kraju przyjezdni, z towarami pierwszej jakości, z materiałami najkosztowniejszymi i kunsztu wysokiego rękodziełami.

Stoisko z materiałowymi zwierzątkami


Piękne damy mogły ustroić się w toczki kolorowe



Mężni rycerze mogli dozbroić się, uzupełnić braki w orędziu i diecie. Kowale miecze i tarcze kuli, białogłowe jadło przygotowywały.

Drewniane koniki

Tylko konie wiernie czekały na swych jeźdźców...

Porzucony drewniany koń 

Lecz nie wszystkim wierzchowcom przyszło wracać z jeźdźcem na grzbiecie...

Samotny rycerz

Nie wszystkim jeźdźcom przyszło wracać na swym rumaku...Śpiesz się śpiesz rycerzu, mężnie walczyłeś, konia straciłeś, do zamku Twego daleko, a słońce coraz niżej...


To wszystko zdarzyło się dziś na dziedzińcu zamku w Czersku, turniej, rycerze, pyszne jadło i wspaniała muzyka a wszystko to będzie się działo jeszcze jutro ;-) Jeżeli możecie to warto tam zajrzeć, a jeżeli nie to poszukajcie podobnej imprezy w Waszej okolicy. To naprawdę wspaniała przygoda, zwłaszcza dla Naszych dzieci...

A na koniec ...
Pokutnicy


Dobrej nocy
M



czwartek, 8 maja 2014

Spokój po burzy...

Czasami mam ochotę zamknąć się w łazience (nie wiem czemu akurat w pomieszczeniu bez okien...) i krzyczeć. Są takie dni w życiu kobiety, kiedy lepiej jej w drogę nie wchodzić. Takie dni przychodzą robią spustoszenie i odchodzą tak nagle jak się pojawiły.
A do tego ta pogoda, czasem słońce czasem deszcz...
Dziś dwa razy robiłam podejście do spaceru z sunią; raz interweniował mąż zabierając Nas mokrych spod drzewa przy parku (Nasze małe auto okazało się pojemniejsze niż się zdawało). Za drugim razem doszliśmy do parku, nawet przeszliśmy przez park, nawet sunia pobiegała, wróciliśmy (tym razem sami, na twardo) cali mokrzy i zdyszani.
Uratowała Nas ciepła botwinka z ziemniaczkami i zabawa zwierzątkami. Koniki i zwierzątka koniowate to jest to co Janek lubi najbardziej...
Botwinkę zdecydowanie bardziej lubię ja ;-)


Janek i jego koniki

Jutro będzie lepiej, jutro przecież też jest dzień...

Tęcza po dzisiejszym deszczu

Dobrej nocy
M

środa, 7 maja 2014

Janek jak huragan

Nie mam siły, co posprzątam On przechodzi i rozrzuca. Otwiera wszystkie szuflady i wyrzuca z nich rzeczy za siebie, ściąga pranie z suszarki. Grzebie w ziemi (dzięki temu moje wszystkie kwiatki stoją już na wysokościach). Znalazł już nawet pudełko z moimi lakierami do paznokci o których sama zapomniałam. Nasze mieszkanie codziennie wieczorem wygląda jak po przejściu huraganu, a wszystko za sprawą tej mojej małej gadziny, która gdzie się nie pojawi robi nie małe spustoszenie.
Cóż...
Janek jest inny niż jego starszy brat. Franka absolutnie nie interesowały skarby z szafek w kuchni, ani poukładane pranie. On od samego początku bawił się samochodami, nic więcej mogło nie istnieć, tylko te jego Hot Wheelsy, ustawianie kolejek przez całe mieszkanie i zabawy w parking (ile ja się naustawiałam parkingów i narobiłam garaży z pudełek po butach...;-)  Ach jak ja tęsknię do tych zabaw z Franiem...
Czy Janek podzieli pasje brata?
Wszystko wskazuje na to, że będzie inaczej... Ale o tym w innym poście ;-)

Franek i jego samochody, "Tato, narysujesz mi drogę?"


Mam dwa skarby, dwa zupełnie inne od siebie diamenciki...

Dobrej nocy 
M

Wesołe Miasteczko, powrót do przeszłości

Do Naszego miasta zawitało Wesołe Miasteczko. Stoi tu już od pierwszego maja ale pogoda była nie specjalna i miasteczko straszyło pustkami. W niedzielę jako, że wyszło słońce postanowiliśmy wybrać się tam całą rodziną (razem z czworonogiem oczywiście).
Kolorowa kraina zabawy, śmiechu, czyli wszystko to co dzieci lubią najbardziej. Franek i tata zaliczyli chyba wszystkie atrakcje (oprócz karuzeli łańcuchowej i wielkiej maszyny, która kręciła się zbyt wysoko i zbyt szybko). Strzelali, przeglądali się w zniekształcających lustrach, pływali zamknięci w plastikowych dmuchanych kulach.
Ale prawdziwym hitem okazały się samochody. Kto nie lubi zderzać się z innymi pojazdami bezkarnie, kto nie lubi jeździć w kółko i ganiać inne samochodziki? Zacieraliśmy z mężem ręce na widok tych małych kolorowych samochodzików.
Mój Franek jeździł jak rajdowiec, za pierwszym razem pomagał mu tata. Za drugim razem to JA wciskałam gaz, ponieważ Franek nie dostawał do pedału i słyszałam tylko "mamo do dechy!"  Jeździł niesamowicie, wymijał wszystkich, nie powodował kolizji, omijał i unikał zderzeń. Wysiadając z samochodu byłam w szoku, mój syn przewiózł mnie jak prawdziwy kierowca rajdowy, a do tego był taki dumny i zadowolony. To było bezcenne...





Dlaczego o niedzielnej wycieczce piszę w środę?
Bo w końcu mam na to czas...

M

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozbita po dokumencie o Romanie Polańskim

Roman Polański, uwielbiam go jako reżysera, podziwiam jako człowieka. Obejrzeliśmy wczoraj dokument o jego życiu. Od tej chwili nic nie jest takie samo...
Jestem dziś rozbita...
Narysowane w mojej głowie obrazy nie dają mi dziś spokoju, ciągle myślę o postaciach, z którymi spotkał się na swojej drodze, o ich krótkich, pełnych bólu życiach. Jako matka nie potrafię, nie chcę sobie tego wyobrazić, a jednak nie mogę przestać o nich myśleć. O dzieciach pozostawianych podczas wojny samym sobie i o ich szalejących z rozpaczy rodzicach. O jego matce, drugiej żonie Sharon Tate, o tym co je spotkało... O tym co musiał przeżyć i z czym musi żyć.


Wspaniały, poruszający dokument... 
...lekcja historii...

Polecam wszystkim

M

niedziela, 4 maja 2014

Jak Janek zupę gotował

Tak się składa, że mój najmłodszy syn zamiłowanie ma do kubeczków, łyżek i wszystkiego co można włożyć, przełożyć, zamieszać i najlepiej wylać. Dziś gdy krzątał się po domu na tych swoich trzech nogach (Janek śmiesznie raczkuje, podpierając się jedną rączką... jego sposób chodzenia przypomina sposób poruszania się Golluma z "Władcy pierścieni"). Nagle zatrzymał się w kąciku i ucichł...było cicho, naprawdę cicho, niepokojąco cicho, ale stwierdziłam, że dokończę wieszać pranie zanim sprawdzę co on robi (później mogę nie mieć okazji, przecież jest w miejscu, w którym nic nie może spsocić).

Gdy skończyłam wieszać pranie i weszłam do kuchni moim oczom ukazał się taki oto obrazek:

Janek robi zupę z karmy suni

Nie wiedziałam, czy mam śmiać się czy płakać...
Janek za to uchachany był po pachy!!! Sunia w sumie też, smakowała jej rozmoczona w wodzie karma ( w końcu nie była taka sucha.)



M

sobota, 3 maja 2014

Zupa kalafiorowa jak u mamy!

To nieprawda, że zupy robią się same, że łatwo je przygotować. Nigdy tak nie uważałam, bałam się zup jak ognia, nie potrafiłam ugotować prostego rosołu bez kostki poprawiającej smak. Nie umiałam znaleźć odpowiednich proporcji pomiędzy wodą, mięsem na wywar i warzywami (nie mówiąc nic o soli i pieprzu, których zawsze żałowałam). Jest jeden prawidłowy przepis na każdą zupę: nie bój się gotować, uwolnij swój umysł, wywar ugotuj na porządnej porcji rosołowej, wrzuć do wywaru dużo warzyw i nie żałuj przypraw a będzie dobrze! Jeżeli zupę przesolisz wrzuć do wywaru bułkę kajzerkę (ona pięknie wyciągnie sól) albo po prostu dodaj wody. Wszystko da się uratować!

Zupa kalafiorowa chodziła za mną od dawna a ta, którą Wam zaprezentuję jest delikatna, wiosenna i pyszna, taka jak u mamy. 

Zupa kalafiorowa

składniki:

- porcja rosołowa z kurczaka
- siedem ziemniaków pokrojonych w kostkę
- cztery pokrojone marchewki 
- pietruszka pokrojona
- kawałek pokrojonego selera
- mały pokrojony por
- różyczki kalafiora
- natka pietruszki
- dwie łyżki śmietany 18%


przyprawy:

- trzy listki laurowe
- 5 ziarenek ziela angielskiego
- sól i pieprz do smaku
- dwie łyżeczki cukru

Przygotowanie:

Do dużego garnka wlewam wodę dodaje liście laurowe i ziele angielskie oraz porcje rosołową, długo gotuję (przynajmniej 1,5 h) w międzyczasie z powierzchni rosołu zbieram szumowiny (brązową piankę powstającą podczas gotowania mięsa). Gdy mięso jest już porządnie rozgotowane dodaje pokrojone w kostkę ziemniaki i gotuje 15 minut, po czym dodaje resztę warzyw (bez kalafiora). Pamiętajcie, im więcej warzyw będzie tym bardziej sycąca i smaczniejsza będzie Wasza zupa. Wszystko gotuję aż warzywa będą miękkie, doprawiam solą i pieprzem, wyjmuję z zupy porcje rosołową  (aby później jak ostygnie obrać z niej mięsko i wrzucić do zupy), wrzucam kalafiora i gotuje 15-20 minut. Wsypuje cukier i zaprawiam śmietaną rozmieszaną w odrobinie gorącego wywaru, wrzucam zieloną natkę pietruszki. 
Gotowe!



Delikatna zupa kalafiorowa

Zupę można też zmiksować na krem ale my lubimy jak warzywa chrupią Nam w zębach.

Dobrej nocy
M

piątek, 2 maja 2014

Mój zielony kawałek podłogi

Dziś rzeczywiście pogoda spadła Nam wszystkim na głowę (razem z deszczem...). Temperatura obniżyła się o jakieś 13 stopni i musiałam ratować swój ogródek (parę doniczek na zabudowanym balkonie). Wystawione pomidorki koktajlowe mogłyby tego nie przeżyć...

Krzaczek pomidorka koktajlowego

Robię to od dwóch lat, gdy przychodzi wiosna sieję maciejkę i sadzę ziółka (zamieniam się wtedy w prawdziwą ogrodniczkę choć zamiast ogrodu mam kawałek balkonu...). Wcześniej tego nie czułam, nie potrzebowałam grzebać się w ziemi. Teraz co roku z utęsknieniem czekam wiosny i chwili gdy będę mogła obsadzić swój balkonowy ogródek.

Zioła i sunia

Przekonałam się już, że potrawy zupełnie inaczej smakują i pachną gdy przyprawiane są świeżymi ziołami a w mieszkaniu zupełnie inaczej się śpi gdy za oknem pachnie maciejka...
W tym roku trzy krzaczki pomidorków koktajlowych, dużo bazylii (ze względu na męża), szałwia, rozmaryn, tymianek, kolendra i mięta a w bonusie (od mojej ulubionej Pani rolniczki z bazarku) dostałam rukolę ("tą co teraz jest na czasie" - przyp. Pani rolniczki).

Sama nie wiem jak się nią opiekować (tą rukolą oczywiście) ale metodą prób i błędów dojdę do perfekcji.

Oprócz tego posadziłam dwie poziomki i dwie truskawki (specjalnie dla Janka i Franka).


Nic tylko czekać na owoce...

Dobrej nocy
M





A Wy jak spędzacie majówkę?

Majówka.
Nigdy nie wiemy gdzie pojechać i co ze sobą zrobić. Odkąd mamy psa odpuszczamy długie wyprawy (przynajmniej na razie). Zazwyczaj lądujemy u rodziców (bo tam czujemy się jak w domu) lub jeździmy odwiedzić rodzinę w Kaliszu bądź pod Toruniem. Długie wolne dni sprzyjają rodzinnym spotkaniom. W tym roku pierwszego maja wylądowaliśmy u rodziców. Pies się wyhasał, dzieci wywściekały na świeżym powietrzu. Matka (a przede wszystkim babcia) w końcu musi się pogodzić z tym, że szczęśliwe dzieci to brudne dzieci ;-)


Janek i sunia na górze piachu (piaskownica była rozstawiona tuż obok)

Janek i Franek traktorzysta


Nasza goldenka bawiąca się w piasku

A my dorośli? Spędziliśmy dzień spoglądając jednym okiem na bawiące się dzieci, drugim na otaczającą nas przyrodę. Rozkoszowaliśmy się słońcem (bo według prognozy następnego dnia miało zniknąć) i przygotowanymi przysmakami (jak na dorosłych przystało).
To był miły dzień...