Nasza zastawa, moja obstawa

Nasza zastawa, moja obstawa

środa, 30 kwietnia 2014

Prosta, szybka i pyszna sałatka grecka

Jako, że majówka za pasem (jutro podobno pogoda ma dopisać) zarzucę Was dziś przepisami (żartuję już kończę, spać iść trzeba ;-). Ale zanim tak się stanie podam szybki i prosty przepis na sałatkę grecką (rewelacyjna jako dodatek do mięsa z grilla).
Lubię proste przepisy, uważam, że życie należy sobie ułatwiać na każdym polu, nawet a przede wszystkim w kuchni.

Sałatka grecka


składniki:

- sałata lodowa (cała)
- jedna papryka czerwona
- jeden ogórek zielony
- czarne oliwki pokrojone na połówki
- ser feta pokrojony w kostkę

przyprawy:

- zioła prowansalskie
- oliwa z oliwek
- ocet balsamiczny

Przygotowanie:

Sałatę obieram z największych liści, resztę rwę na kawałeczki i układam na półmisku. Kroję paprykę w kostkę i układam równomiernie na sałacie, to samo robię z zielonym ogórkiem. (Niektórzy dodają do sałaty greckiej pomidora. Ja tego nie robię gdyż połączenie pomidora z zielonym ogórkiem nie jest wskazane. Ogórka można za to śmiało zastąpić pokrojonym w kostkę świeżym pomidorem.) Układam na wszystkim połówki oliwek, ser pokrojony w kostkę i odstawiam. Piętnaście minut przed podaniem sałatki posypuje ją mieszanką ziół prowansalskich, polewam odrobiną oliwy z oliwek i odrobiną octu balsamicznego. 
Gotowe!
Sałatka grecka, Nasza ulubiona...



Teraz już mogę śmiało iść spać...

Dobrej nocy
M

Bruschetta - szybki sposób na pyszną i lekką przekąskę albo jak kto woli na śniadanie ;-)

Mój mąż od dłuższego czasu na śniadanie zajada bruschettę z czosnkiem i bazylią. Po woli zamienia się w wielkiego pomidora. Czekam aż mu się te pomidory znudzą ale końca nie widać (najwidoczniej chłopak potrzebuje).
Codziennie rano gdy pytam co chce na śniadanie słyszę tylko jedną odpowiedź: bruschettę! W związku z tym Nasza spiżarnia zamieniła się w magazyn puszek z krojonymi pomidorami bez skórki a balkon obrósł w bazylię. Nie przeszkadza mi to, fajnie że mój największy chłopak je coś zdrowego. Przygotowanie zajmuje zaledwie parę minut. Jeżeli jeszcze nie próbowaliście ten przepis jest właśnie dla Was ;-)

Bruschetta z bazylią i czosnkiem

składniki:

- puszka krojonych pomidorów bez skórki (w sezonie świeże pomidory bez skórki pokrojone w drobną kostkę)
- trzy wyciśnięte ząbki czosnku
- listki bazylii drobno pokrojone

przyprawy:

- sól
- pieprz świeżo zmielony
- oliwa z oliwek

Przygotowanie:

Do miski wlewam pomidory, wyciskam czosnek, wrzucam posiekaną bazylię, doprawiam solą i pieprzem, polewam odrobiną oliwy z oliwek, mieszam i gotowe.
Smacznego!!!

Bruschetta z bazylią i czosnkiem (na zdjęciu przed wymieszaniem)

Bruschetta świetnie smakuje na świeżej lub ciepłej bagietce. Doskonała na majowe przyjęcie lub po prostu na lekkie i soczyste śniadanie. 


Ps. Czy pomidory w dużych ilościach potrafią być szkodliwe? ;-)

Zaczynam się martwić ;-P
M

Tak się nie robi swojemu klientowi!

Zastanawiałam się czy kiedyś spotkaliście się z taką sytuacją?
Otóż od jakiegoś czasu kompletuję sobie zastawę stołową w pewnym sklepie (dla spokoju sumienia nazwy zastawy ani sklepu nie wymienię). Raz kupiłam dwie miski, za drugim razem następne trzy, później dwa talerze itd. Zastawę chcę skompletować dla dwunastu osób więc proces ten trwa już jakiś czas ;-) Ale ostatnio weszłam do TEGO sklepu z nadzieją, że zakupię kolejne elementy mojej super zastawy i.... co się okazało? Zastawa ta sama a cena inna... oczywiście, że nie niższa!!! Niby nic takiego, trzy złote na sztuce, ale nie o to chodzi, chodzi o sam fakt!!! 
Stanęłam, popatrzyłam, wyszukałam wzrokiem pani, która krzątała się po sklepie i grzecznie zapytałam: "przepraszam, ale dlaczego cena została podwyższona? Czyżby tak się dobrze zastawa sprzedawała, że producent postanowił zarobić, ha ha ha?" (próbowałam zażartować)
Pani nie wahając się odpowiedziała: "Tak, dokładnie, to jest Nasz bestseller i podwyższyliśmy cenę.." 
No ... nic dodać nic ująć, umarłam w butach. Czy to jest normalne, że podwyższa się (dosyć już wysoką cenę jednostkową) dlatego bo coś się dobrze sprzedaje?!!! Hello, w takim razie zostaję z ośmioma miskami, trzema talerzykami i dwoma dużymi talerzami!!! I choć zastawa cały czas w mojej głowie obiecałam sobie, że więcej TAM nic nie kupię!

Pierwszy raz spotkałam się z tym, że sklep podwyższa cenę w momencie gdy produkt jest na rynku od przynajmniej pół roku. Czuję się przez to ( nie wiem czy słusznie?) naciągana... A przecież zakupy powinny dawać radość, a nie wywoływać w Nas frustrację. Tu ktoś podstępem wypuścił coś na rynek, konsumenci to pokochali i wtedy podniósł temu czemuś cenę. A co! 
Nie kupią? Pewnie, że kupią!
Przecież mamy erę konsumpcjonizmu....

Sunia, mój blog i ja

M


wtorek, 29 kwietnia 2014

"Kudłaci kucharze na diecie" Zapiekanka z kurczaka po hiszpańsku

Dziś przepis z 43 strony mojej (ostatnio) ulubionej "książki kucharskiej".

Jako, że wszyscy mieliśmy "smaka na kurczaka" przeszukiwałam książkę pod kątem czegoś co mogłabym zrobić w jednym naczyniu (bo tak lubię) i co mogłoby smakować moim chłopakom. Trafiłam na "Zapiekankę z kurczaka po hiszpańsku".
Hmmmm....
Aromatyczny, pieczony kurczak z mnóstwem warzyw i ziemniakami ...??? Brzmi pysznie i jak się okazało półtorej godziny później tak też właśnie smakuje ;-)
Przepis troszkę zmodyfikowałam, wkroiłam dodatkowo cukinię i pół bakłażana, pomidory z puszki zamiast świeżych (jeszcze nie czas na te z krzaka) no i najważniejsze, moje kurczaki miały skórę i nie były wyluzowane (nie miałam na to czasu ani siły...). Potrawa przepyszna, aromatyczna, wspaniała. Świetna na przyjęcie dla gości. A czosneczek wyciśnięty z opakowania (łupinki) niebo w gębie...

Mam nadzieje, że Kudłaci Kucharze nie obrażą się za to, że podam przepis z ich książki na swoim blogu... W końcu pod względem produktów mocno go zmodyfikowałam... Przepis nie jest przepisany słowo w słowo z książki, jest to MOJA wersja receptury jaką podają Dave Myers i Si King.
Uwaga!!! ... pewnie nieco bardziej kaloryczna ;-).

Zapiekanka z kurczaka po hiszpańsku 

składniki:

- 6 ziemniaków pokrojonych w łódeczki
- średnia czerwona cebula pokrojona w ósemki
- 6 ząbków czosnku (nieobranych)
- puszka pokrojonych pomidorów
- 9 pałeczek kurczaka ze skórą
- cukinia pokrojona w półplasterki
- pół bakłażana pokrojonego półplasterki
- czerwona lub żółta papryka pokrojona w paski
- oliwa z oliwek

przyprawy:

- pieprz świeżo mielony
- sól morska mielona
- papryka słodka mielona
- oregano


Przygotowanie

Pokrojone ziemniaki, cebulę i czosnek układam w naczyniu posypuję obficie solą, zalewam pomidorami z puszki i delikatnie mieszam, dodaję odrobinę oliwy z oliwek. Wkładam naczynie (bez przykrycia) do piekarnika nagrzanego do 200 stopni , piekę 20 minut. W tym czasie przygotowuje pałeczki kurczaka, które nacinam i posypuje świeżo zmielonym pieprzem. Po dwudziestu minutach wyjmuje naczynie z piekarnika i układam pałeczki na lekko zapieczonych ziemniakach, posypuję wszystko mieszanką słodkiej papryki w proszku z oregano. Mięso polewam odrobiną oliwy z oliwek i wkładam do piekarnika na kolejne 20 minut ( ja włożyłam potrawę do piekarnika pod przykryciem). Po dwudziestu minutach wyciągam naczynie, otwieram i układam na kurczakach kolejno warzywa; bakłażan, cukinię i paprykę, całość posypuję solą i polewam odrobiną oliwy (szczególnie bakłażana bo nie chciałam aby był suchy). Wszystko wstawiam do piekarnika na kolejne 20 - 30 minut (bez przykrycia) od czasu do czasu wyciągam naczynie i polewam potrawę powstałym podczas pieczenia sosem. 
Smacznego!

Zapiekanka z kurczaka po hiszpańsku
Tak sobie myślę, że kolorystycznie lepiej byłoby gdybym użyła czerwonej papryki ;-P 




poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Ulubione zapachy wiosny

Zapachy, wszędzie pachnie wiosną.
Nie tylko sunia ją czuje (chociaż węszy jak szalona) ale na szczęście my też. Byliśmy dzisiaj na spacerze (jak codziennie) ale dzisiaj w większym niż zazwyczaj składzie. Był Jaś, Franio, sunia i ja. Urocza gromadka, chociaż nieco trudna do ogarnięcia. Szczególnie gdy jedno jest młode i szalone, drugie na rowerze pędzi jak szatan a trzecie drze się jak tylko matka stanie z wózkiem na dwie minuty. Jedź kobito!!!

Spacer po parku (Jasio w białym kapeluszu, sunia biegnie za Franiem)

W parku trzeba uważać na suchy chleb, który rozsypują ludzie dokarmiając ptaszyska, sunia zżera go w taki sposób jakbym jej w domu jeść nie dawała, wystarczy, że pójdziemy do parku i jest najedzona na cały dzień (po co jeść suchą karmę skoro można rozmoczony, mokry, zielony od pleśni chleb;-).
Uważać też trzeba na inne psy, szczególnie te starsze, które startują do Naszej suni. Na szczęście gdy tylko kawalerzy zaczynają podchody ta wariatka zaczyna się z nimi bawić, skakać, biegać w kółko, uciekać... HA HA leniwe psiska zazwyczaj odpuszczają.

Dziś podczas spaceru zerwaliśmy z Franiem bez, parę gałązek do wazonu. Zapach tych drobnych kwiatów to obok jaśminu i konwalii mój ulubiony. Wiosną zawsze przy moim domu rodzinnym kwitły bzy, ach zatęskniło mi się...
Fioletowy bez zerwany na spacerze w parku

Ps. powracając do zapachów, oto co mój małżonek zastał w domu gdy do niego dziś powrócił (na szczęście ja wróciłam dużo później ;-)


Co robi Nasza sunia gdy zostanie sama w domu z tajemniczą reklamówką?

Od dzisiaj śmieci będziemy wyrzucać na bieżąco...

Dobrej nocy
M

niedziela, 27 kwietnia 2014

Wieczorny relax

Naprawdę rzadkie to zjawisko, gdy razem z mężem zasiadamy wieczorem na kanapie i włączamy VOD.
Dzieci śpią i nawet o dziwo nie posnęliśmy z nimi. To miłe chwile, może dlatego, że są tak rzadkie...
Tylko wina brak...


Film jaki sobie zafundowaliśmy: "Dary anioła: Miasto kości" inspirowany był Matrixem i Bladem (Ci którzy oglądali te dwa hity lat '90 XX wieku bez problemu połączą te trzy produkcje). Pojawiają się tu też motywy z nieco innej produkcji: Sagi "Zmierzch" ale to już kino nieco młodszego pokolenia.

Dobrej nocy
M

sobota, 26 kwietnia 2014

Ślimak ślimak pokaż rogi...

Dziś sobota, deszczowa sobota... Rano spacer z psem i wszędzie ślimaki. Ślimak tu ślimak tam, ślimak ślimakiem na ślimaku... Zatrzęsienie winniczków...

Winniczek na ulicy

Mój mąż wspominał, że jego tata (w czasach gdy w sklepach nic nie było a jak było to na kartki) zbierał winniczki i przyrządzał z nich zupę. Według wspomnień mojego męża okropną, cuchnącą zupę, którą wszyscy musieli zajadać. I nikt nie odszedł od stołu dopóki talerz nie był pusty...
Swoją drogą próbowaliście kiedyś zrobić coś z winniczków? Ten francuski przysmak mamy w zasięgu ręki, ślizga się po naszych ulicach, zjada nasze plony a my zbieramy winniczki i eksportujemy do Francji zamiast włączyć je do naszego jadłospisu.
Mam wrażenie, że jest w nas coś co nie pozwala (bez wyrzutów sumienia) przyrządzać tych małych istot, coś co różni Polaków od Francuzów i nie chodzi tylko o odmienną kulturę jedzenia. Tu chodzi o całą masę różnic związanych z Naszym pochodzeniem, klimatem, historią. Wyobraźcie sobie polskiego XVIII wiecznego szlachcica, który zamiast dzikiego wieprza (którego sam wcześniej upolował) na kolacje zajada winniczki...
No way....

Ślimak winniczek i Golden Retriever (tu widać jak wyrośnięte są te okazy)

"Ślimak, ślimak pokaż rogi dam Ci sera na pierogi, jak nie sera to kapusty od kapusty będziesz..." Zdrowy!!! (przyp. Franek ;-)

Dobrej nocy
M

piątek, 25 kwietnia 2014

Golden Retriever - pies wyjątkowy i błotny ;-)

Nasza sunia to dziewięciomiesięczny Golden Retriever. Jest z Nami od prawie dwóch miesięcy. Odkupiliśmy ją od ludzi, którzy musieli oddać sunię gdyż ich dziecko uczuliło się na sierść. Pojawiła się u Nas po bardzo długich nocnych małżonków rozmowach. Ja chciałam bardzo, On nie mógł się przekonać, w końcu po... łkaniach w poduszkę, oczach kotka ze Shreka... udało się!!! Mój mąż w głębi duszy też bardzo chciał ale bał się obowiązków związanych z psiną: sierść w domu (odkurzanie codziennie), spacery (przynajmniej trzy razy w ciągu doby), weterynarz (trzeba dbać o zdrowie i kontrolować regularnie jego stan), dodatkowe wydatki (karma, środki na kleszcze, pchły itp.)
Koniec końców do Naszego domu trafiła wspaniała, młoda i zadbana sunia. Łagodna jeżeli chodzi o zabawę z dziećmi, szalona jeżeli chodzi o zabawę z innymi psami. Niesamowite jest w niej to, że doskonale wie kiedy może zachowywać się jak wariatka a kiedy powinna się wyciszyć, uspokoić i wyluzować... Potrafi przyjść i położyć łeb na kolanie gdy jest mi smutno, wylizać Frankowi rankę gdy się skaleczy (wtedy rzecz jasna ranka szybciej się goi) czy znosić cierpliwie poranne przytulanki Janka.

Widok merdającego ogona rano - bezcenne ;-)

Spacer po parku, odpoczynek w kałuży (sunia wyglądała później jak diabeł, trzeba się liczyć z kąpielą po powrocie do domu)

Dobrej nocy
M

środa, 23 kwietnia 2014

"Kudłaci kucharze na diecie" Zapiekanka z mielonego mięsa i ziemniaków

Tak jak pisałam poniżej zrobiłam coś jeszcze...
Nie, nie byłam u fryzjera (chociaż moje włosy wołają o farbę), nie kupiłam sobie też nowego ciucha... (a szkoda...).

Spełniłam się dziś nadzwyczaj kulinarnie ;-)

Poddałam  próbie pierwsze danie z książki Kudłatych Kucharzy. Co z tego wyszło? Upiekłam naprawdę dobrą zapiekankę i jestem (nie tylko ja ale ich trzech też) w niebie (dla sprostowania, żyje i czuję się świetnie).
Jako, że na wołowinę mieliśmy od dłuższego czasu chęć, a trudno z tego niedocenianego w Polsce mięsa zrobić coś innego niż gulasz, coś co smakowałoby najmłodszym (nie hamburgera!!!) postanowiłam poszukać inspiracji w książce Dave'a Myersa i Si Kinga. Tam w rozdziale pt. "Zapiekanki & inne" znalazłam coś co doskonale wpasowywało się w Nasz jadłospis i moje postanowienie o odchudzaniu się ;-P. Przepis na zapiekankę z mielonego mięsa i ziemniaków był strzałem w dziesiątkę! Bardzo pożywne danie za sprawą puree ziemniaczanego z dodatkiem pora. Mięso okazało się być bardzo miękkie, no i ta ziemniaczana kołderka... Naprawdę super. Jedyne dwie rzeczy do których mogłabym się przyczepić to:
Po pierwsze; brak wskazania na przyprawy jakich powinnam użyć doprawiając mięso wołowe. Skąd mam wiedzieć czym przyprawić wołowinę? Właśnie z przepisu chciałam się dowiedzieć!!!! A dowiedziałam się, że powinnam dodać" łyżkę mieszanki suszonych ziół". Użyłam kolendry w ziarenkach, rozmarynu i szałwii ale może powinnam mięso przyprawić jakoś zupełnie inaczej?
Po drugie; zbyt duża ilość sosu jaka nie odparowała podczas pieczenia, ale to zapewne wina piekarnika. Sos po prostu odlałam i zapiekanka pięknie się związała.
Podsumowując danie ze strony 81 jest świetną alternatywą dla gulaszu wołowego, który jadamy bardzo często. Można powiedzieć, że to potrawa jednogarnkowa/ jednonaczyniowa do której nie potrzebujemy dodatków. Puree ziemniaczane z porem i warzywa dodane do mięsa uzupełniają smak dania w stu procentach.

 Zapiekanka z mielonego mięsa i ziemniaków



Nic dodać nic ująć. Już myślę nad kolejną recepturą ;-)


Wasz królik doświadczalny.
M.

Jest kompot z rabarbaru, jest moc!

Lubicie kompoty?
Moja rodzina uwielbia! Ich smak zmienia się w zależności od sezonowości owoców. Jesienią i zimą notorycznie gotuje kompot z szarej renety (pychotka), wiosną i latem są to kompoty z innych niż jabłka owoców. Dziś pierwszy raz tej wiosny ugotowałam kompot z rabarbaru. Różowy, słodki, przepyszny, znika w mgnieniu oka.

Kompot z rabarbaru


Zrobiłam coś jeszcze ale o tym w kolejnym poście.

M


wtorek, 22 kwietnia 2014

Święta, święta i się odchudzam!

Święta za Nami, jak zwykle minęły za szybko, jak zwykle ciężko powrócić do rzeczywistości...
Dobrze, ze przynajmniej pogoda sprzyja, dzięki słońcu (pranie schnie bardzo szybko ;-) zbieram w sobie resztki sił i zmuszam się do działania, bo przecież nikt za mnie domu i dzieci nie ogarnie...

Jak  po każdych świętach (czy to święta Wielkanocne czy też Boże Narodzenie) w głowie kołacze się jedna myśl: "przytyłam!!! muszę się odchudzać", zazwyczaj spostrzeżenie to powraca dwa razy do roku po wielkim obżarstwie... Nic z tego, nie zmuszę się znowu do ćwiczeń Ewy Chodakowskiej, nie mam na nie siły... Próbowałam dwa razy; raz wytrzymałam osiem dni, stosowałam się do treningów i do diety (i nie powiem, bo efekty zauważalne były nie tylko dla mnie) za drugim razem niestety nie dotarłam nawet do treningu czwartego... Wymiękłam, odpadłam, odpuściłam sobie... Dlaczego? Bo trudno podczas dwudziestoczterogodzinnego dnia wygospodarować pół godziny tylko dla siebie. Dziwne? I to jak!

Tu trzeba zacząć od podstaw, postanowiłam zwracać większą uwagę na to co jem, przestać objadać się słodyczami (tylko, że ja kocham czekoladę...) a pomoże mi w tym książka, na którą niedawno natrafiłam: "Kudłaci kucharze na diecie. Jak stracić na wadze kochając jedzenie". Znacie tych dwóch sympatycznych gości? Wydali właśnie bardzo ciekawą pozycje na rynku wydawniczym.

Dave Myers & Si King


Mam zamiar przetestować najciekawsze przepisy i sprawdzić czy jest rzeczywiście tak smacznie jak Dave Myers i Si King zapewniają.


Dobrej nocy
M.

sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołych Świat Wielkanocnych!!!

Czy święta zawsze muszą być tak męczące? Jeszcze się na dobre nie zaczęły a ja już mam dość... Sprzątanie, jajka, farbki do jajek, prasowanie, pakowanie (bo przecież wyjeżdżamy do mamy), ale w domu też musi być nastrój i też musi być coś do zjedzenia więc...gotowanie, pieczenie, rzeżuchy sianie (owies w tym roku kupny, nie zdążyliśmy wysiać... ups ;-) Jeszcze jaja faszerowane pieczarkami i pieczarki faszerowane jajami (ale to w nocy, na spokojnie, jak dzieci pójdą spać...)

Święconka już przyniesiona, Janek rozwala wszystko co w ciągu dnia udało mi się poustawiać na miejsce, psina próbuje zasnąć po spacerze a ja mam chwilę na to aby coś do Was napisać i napić się kawy (bo jak się nie napiję to usnę na siedząco!).


Życzę Wam wszystkim Wesołego Alleluja!!!

Wielkanoc 2014

piątek, 18 kwietnia 2014

Akwarium, droga przez mękę

Dziś o rybkach i akwarium, które jest z Nami od czterech lat. Na początku akwarium zajmował się mój małżonek i wtedy wszystko było dobrze, Red Cherry mnożyły się jak króliki, Neonki pływały dumnie między roślinkami i w ogóle sielanka...
Nasze akwarium było Naszą dumą.


Później obowiązki związane z utrzymaniem akwarium spadły na mnie... Na początku uważałam, że to dość proste zajęcie. W końcu co może być trudnego w podmienianiu wody i sypaniu pożywienia? Krewetki biegały, rybki pływały, ekosystem działał prawidłowo. Gdy zmieniliśmy miejsce zamieszkania w Naszym akwarium zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy ( to z pewnością wina wody...). Krewetki zaczęły padać jak komary, jedna po drugiej (w rezultacie doprowadziłam do wyginięcia całej ich populacji). Razem z nowymi roślinkami sprowadziłam do akwarium plagę ślimaków, które rozmnażały się szybko i niekontrolowanie. Zanim odkryłam w jaki sposób pozbyć się nieproszonych gości one zadomowiły się w akwarium na całego! Na szczęście nie na długo! Wpuściłam do akwarium dwie Helenki, które ku mojej radości zrobiły porządek z tymi obślizgłymi bezkręgowcami.
Później Nasze akwarium ... Tu powinnam postawić kropkę i wrzucić zdjęcie jakie zrobiłam trzy miesiące temu (trochę mi głupio ale sami zobaczcie...)
Nasze akwarium stało się Moją zmorą.


...w Naszym akwarium..., jak trudno nie zauważyć, pojawiły się... glony. Walczyłam z nimi na różne sposoby. Zmieniłam miejsce zbiornika na mniej słoneczne, zaciemniałam i włączałam światło tylko na karmienie ryb, kupiłam lampę UV, wlewałam różne paskudztwa, które miały wybić to zielone ścierwo. Czytałam też o soli, którą wpuszcza się do akwarium ale nie byłam na tyle szalona aby fundować rybkom kąpiel solną. W końcu pomogła zwykła wata włożona zamiast gąbki do filtra, która odfiltrowała zielone paskudztwo do tego stopnia, że można było nareszcie zobaczyć pływające rybki (wstyd się przyznać ale tak, tam pływały rybki). Nasadziłam więcej roślinek, do akwarium wlewam też CO2 w płynie, które pomaga roślinom rosnąć eliminując glony, po rozmowie z Panem ze sklepu zoologicznego, który uświadomił mi, że moje super ładne, białe samoczyszczące się podobno podłoże nie nadaje się do akwarium zmieniłam je na kamyczki. Kupiłam Otoski, które sukcesywnie czyszczą akwarium z tego zielonego paskudztwa, wymieniłam filtr...i ...
Nasze akwarium wygląda całkiem przyzwoicie:




A oto mieszkańcy akwarium z bliska; dwie krewetki Amano.


Już niestety tylko jedna chowająca się krewetka filtrująca.



Pięć krewetek Red Cherry, które jakoś nie chcą się rozmnażać...


Glonek Zdzisiek, który jest z Nami od początku i przeszedł przez te wszystkie zawirowania bardzo dzielnie (niestety zastanawiam się nad oddaniem Zdziśka w miejsce gdzie będzie miał znacznie więcej przestrzeni... Powinnam prawda?)


Trzy Otoski, które starają się czyścić akwarium i roślinki z cały czas gdzieniegdzie pojawiających się glonów zielonych 


Oraz Neonki (moje ulubione) i Bystrzyki, na które mogłabym się gapić całymi dniami. 
Akwarium to niesamowity uspokajacz.

W końcu mam wrażenie, że jestem panią sytuacji. Rybki mają się nie najgorzej, rośliny rosną jak szalone, tylko Helenki żal bo nie ma jak zakopać się w kamyczkach. 
Trudno, coś za coś...

Dobrej nocy
M






środa, 16 kwietnia 2014

Jak wyhodować avokado z pestki?

Lubicie avokado?
Ja bardzo, najbardziej rozsmarowane na kajzerce z odrobiną soli. Pycha!!!
Mój mąż uważa, że ten zielony owoc jest kompletnie bez smaku i nie da się go jeść. Trudno, więcej dla mnie! ;-)
Pare miesięcy temu uparłam się, że zasadzę sobie takie avokado w domu. Wertowałam Internet aby znaleźć sposób na ukorzenienie się pestki. Jedni piszą aby ją nakłuć wykałaczkami i zanurzyć do połowy w wodzie, inni radzili aby pestkę posadzić w ziemi i czekać...
Wypróbowałam oba sposoby.
Pierwszy (pestka w wodzie) nie sprawdził się, pestka stała w wodzie i stała...W końcu odpuściłam i wylądowała w koszu, ale nie poddałam się, co to to nie!
Kolejną pestkę wsadziłam do doniczki i postawiłam na słonecznym parapecie. Dość długo zakopana w ziemi nie dawała znaku życia, aż w końcu pękła i wypuściła pęd. Opłacało się!!!

Pestka wykiełkowała i teraz drzewko wygląda tak!

Avokado wyhodowane z pestki

Drzewko rośnie bardzo szybko, zastanawiam się, czy nie posadzić następnego ;-) 
Ciekawe czy drzewko wyda owoce? Macie doświadczenie z avokado wyhodowanym z pestki?
Będę wdzięczna za każdą podpowiedź dotyczącą pielęgnacji tej zielonej rośliny.

Dobrej nocy
M


Mama pełną gębą

Od kiedy moje życie zmieniło bieg i zamiast do pracy biegam między kuchnią a łazienką zahaczając o pokój dzieci (czasami też pobiegnę na zakupy lub na spacer z psem ;-) odkrywam w sobie wcześniej uśpione talenty.
Potrafię na przykład zmienić Jaśkowi pieluchę z zamkniętymi oczami, wnieść na pierwsze piętro trzy torby z zakupami, Janka na rękach (bo przecież leniuszek nie chce chodzić)  i jednocześnie prowadzić psa na smyczy.
Mamo, nauczyłam się cerować (ładnie a nie tylko "na okrętkę" ;-) i potrafię naszyć eleganckie łaty na kolanach (czy Wasi synowie też dziurawią spodnie na potęgę?)
Już wiem, że wołowiny przed smażeniem się nie soli i że gdy przesadzasz kwiatki nie możesz uciąć im korzeni (bo nie mieszczą się do nowej doniczki) z nadzieją, że odrosną (biedna palma...)

Można śmiało powiedzieć, że od kiedy stałam się pełnoetatową mamą jestem bardziej niż kiedykolwiek śpiąca?! (też ale o tym w kolejnym poście ) zorganizowana, punktualna i uporządkowana. Dużo czytam (książek dla dzieci), zdrowiej się odżywiam (bo gotuje pod dzieci), oglądam dużo pozytywnych, kolorowych programów (moje ulubione Sezamki) i uczę się nowych piosenek np. "Dziadek Lulka farmę miał".

Super Grover i Elmo


A teraz gdy dzieci już śpią mogę cichutko zanucić pod nosem
 "Kocham ten stan, zupełnie sam na sam..."

Dobranoc
M

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Bez paniki to tylko ospa!

W poprzednim poście wspomniałam o ospie wietrznej, która panoszyła się w Naszym domu przez ostatni miesiąc i teraz mam wrażenie, że nie dokończyłam wątku...

Jak to wszystko się zaczęło?

Ospa pojawiła się niespodziewanie, nie zwiastowała jej gorączka ani złe samopoczucie u któregoś z chłopców. Po prostu nagle pojawiły się krostki u Franka a dopiero później (trzeciego dnia od pierwszych wykwitów) przedszkolaka zmogła wysoka gorączka.

 UWAGA!!!
Ważne aby podczas ospy nie podawać dziecku Nurofenu ale jedynie PARACETAMOL!

Gorączka trwała trzy doby, później krostki zaczęły się goić pod grubą warstwą Pudodermu. Po dwóch tygodniach od pierwszych krostek Franek wyglądał już całkiem przyzwoicie, przyzwoicie na tyle, że mógł wychodzić na dwór i bez obaw bawić się z dziećmi. Wtedy na ciele młodszego pojawiły się pierwsze krosteczki (a cały czas miałam nadzieje, ze się nie zaraził...;-/). Wykwity u Janka pojawiały się co pare minut, trzeciego dnia był już tak zsypany, że...płakać mi się chciało. Scenariusz bardzo podobny jak u Franka z tym, że Janek miał tych krosteczek sto razy więcej. Jedna na drugiej, do tego szły mu zęby więc ślinił się jak opętany (Janek ma rok i dwa miesiące). Buźka jak u biedronki (polecam Fenistil w kropelkach, dzięki temu maluch się nie drapał ;-). Minęły kolejne dwa tygodnie (w sumie cztery od kiedy nie wychodzę z domu ;-). Czy wariuję? Nie, skąd taki pomysł...?

Na szczęście ktoś wymyślił zakupy przez Internet z dostawą do kuchni, gdyby nie to... poumieralibyśmy z głodu ;-)

Janek chory na ospę

Ps. ani Franek ani Janek nie byli szczepieni na ospę. Nie żałuję...

Jak zrobić szybki obiad?

Leniwy weekend?
Tak się składa, że od jakiegoś czasu przestałam rozpoznawać dni tygodnia. Świątek, piątek czy niedziela mój dzień zaczyna się zawsze przed 7 rano i trwa co najmniej trzydzieści godzin. 

Od kiedy jesteśmy w domu w komplecie (od przeszło miesiąca zmagamy się z ospą wietrzną, która rozpanoszyła się na ciałkach moich chłopaków) tych obowiązków jest jakby więcej. Już wieczorem, kładąc się spać myślę o tym co zrobię na śniadanie tak aby nakarmić wszystkich trzech za jednym razem. Nie jest to proste bo moje najmłodsze dziecię nie należy do wszystkożernych bobasów (jakim był mój starszy synek). Pakując do zmywarki naczynia po śniadaniu zastanawiam się już co zrobię na obiad...
Och szczęśliwe matki, których dzieci jedzą słoiczki,deserki, kaszki i wszystko co gotowe można kupić w sklepie...
A matki, które jak ja gotują dla swoich pociech zapraszam  do wypróbowania szybkiego i smacznego przepisu na makaron z kurczakiem i szpinakiem, który wczoraj zrobił furorę na Naszym stole.

Makaron z kurczakiem i szpinakiem

Składniki:

- kurczak (pierś z kurczaka)
- paczka mrożonego szpinaku
- odrobina niebieskiego sera pleśniowego
- dwie łyżki śmietany 18%
- suszone pomidory (opcjonalnie)
- dwa ząbki czosnku
- olej rzepakowy


Przyprawy:

- sól do smaku
- pieprz do smaku
- słodka mielona papryka

Przygotowanie

Pierś kurczaka kroję w kostkę posypuje solą, pieprzem i odrobiną czerwonej słodkiej papryki. Kurczaka lekko podsmażam na oleju i przekładam do miski. Na patelnie wrzucam mrożony szpinak, czekam aż się rozpuści/ podsmaży, dodaję pokrojony w kostkę ser pleśniowy (ja użyłam dwóch plasterków), mieszam aż ser się rozpuści, opcjonalnie wrzucam pokrojone suszone pomidory, próbuję i pieprzę/solę szpinak do smaku. Wrzucam kurczaka i wyciśnięty czosnek (podsmażam minutkę) dodaję dwie łyżki śmietany i mieszam. Nakładam na ugotowany wcześniej makaron. U Nas wczoraj z braku białego makaronu na stole wylądował makaron zielony. 
Chłopcy się zajadali a wiadomo, że nic tak nie cieszy serca matki jak pełne brzuszki maluszków.

U Nas w wersji bez suszonych pomidorów.

Makaron ze szpinakiem i kurczakiem

Smacznego!!!

Ps. zastanawiałam się przed chwilą co takiego zrobiłam dziś dla siebie... I wiecie co?
Umyłam włosy...

sobota, 12 kwietnia 2014

Receptura - Surówka z kiszonej kapusty

Dzisiaj kulinarnie bo jeść trzeba a jeżeli ma się przepis na coś naprawdę dobrego to trzeba się tym dobrem podzielić.
Jak przyrządzacie swoją surówkę z kiszonej kapusty? Chyba nie ma polskiego domu, w którym nie jadłoby się kiszonej kapusty? Ja surówkę z kapusty pamiętam z dzieciństwa zazwyczaj podaną w piątki jako dodatek do smażonej ryby i gotowanych ziemniaków. Ten zestaw smakuje zawsze! Ostatnio zaczęliśmy kombinować, podajemy surówkę kapusty do gulaszu wołowego, do kotleta schabowego i wszystkiego duszonego. Rewelacja!

Surówka z kiszonej kapusty 

składniki:

- kiszona kapusta
- świeża starta marchewka
- cebula pokrojona w kostkę

przyprawy:

- kminek cały (opcjonalnie)
- słodka mielona papryka (szczypta)
- sól
- cukier
- olej rzepakowy do polania

Przygotowanie

Kiszoną kapustę płuczę pod wodą, wyciskam i szatkuję, dodaję startą marchewkę i pokrojoną cebulę, solę, cukrzę, dodaje szczyptę kminku i pół łyżeczki słodkiej czerwonej papryki, polewam odrobiną oleju rzepakowego, mieszam i ... Gotowe!!!

Surówka z kiszonej kapusty


Smacznego!!!

piątek, 11 kwietnia 2014

Moja przyjaciółka szczotka, mój przyjaciel mop

Dzisiaj troszkę o przyjaźni ale nie o tej ważnej (na nią przyjdzie pora...) ale o tej jaka mam wrażenie łączy mnie coraz mocniej z przedmiotami użytku codziennego ;-)

Umawiamy się zazwyczaj w piątki (ale zdarzają się wspólne tańce nie tylko przed weekendem).
Ostatnio odkryłam że codzienne odkurzanie nie jest złem koniecznym lecz normą do której będę musiała przywyknąć, bez której moje mieszkanie byłoby jednym wielkim kłakiem ;-) A mój odkurzacz jest najlepszy na świecie (przed pojawieniem się psa, tego nie doceniałam) i mówię to zupełnie świadomie.
Nie jestem pedantką, nie jestem też "Perfekcyjną Panią Domu" (chociaż bardzo chciałabym być...) ja po prostu jestem żoną i matką, która lubi gdy podłoga się nie lepi, gdy kurz się nie panoszy i gdy chłopcy tarzają się po czystym dywanie.
Ok, muszę kończyć bo zaczynam mówić jak moja mama!!!!

Niestety, prawda jest taka, że: "Punkt widzenia zmienia się w zależności od punktu siedzenia..."
a mój stołek ustawiony jest teraz w miejscu z którego poza moimi chłopakami świata nie widać...

Od lewej: Janek i Franek, molo w Sopocie luty, 2014

A jeżeli zamienię się przy tym w sprzątającego garbatego robota...?!
Zrobię wszystko, żeby  tak się nie stało...i Wy mi w tym pomożecie!

;-*
M.






czwartek, 10 kwietnia 2014

Chwila na pierwszego posta

No dobra...zaczęłam, "blogguję"!!!!
Wielkie mi coś...;-?
Kto tego DZIŚ nie robi?
Każdy przecież może, ale czy każdy ma odwagę?
HA...
Pożyjemy ...zobaczymy...

Nie będę się przedstawiać, jestem kobietą ... i nic co ludzkie obce mi nie jest ;-) Matką... całkiem młodą (jak na czasy w których przyszło Nam żyć)
Tak, jest ich trzech, mam dwóch wspaniałych synów (którzy szczęśliwie już u Morfeusza) i cudownego męża (całuję Cię kochanie ;-*)
no i .....
Mamy psa właściwie "psice" sunię (jedyny żeński pierwiastek w Naszym domu) Ale to ja jestem "Samicą Alfa" ;-) No!!!

Dlaczego zaczęłam pisać?
Bo zawsze pisałam  ( w myślach felietony..., wiersze...bajki dla dzieci...) Bo słowo pisane wyraża, określa, komunikuje...

O czym będę pisać?
O kwiatkach, o obcasach, o muzyce, o poezji, o tym jak próbuję zachowywać się kobieco w domu pełnym testosteronu....
Aaaaa...

"It's a Man's World"!!!
Prawdę Pan śpiewa Panie Brown i nikt nie powie, że jest inaczej ... (przynajmniej w moim przypadku ;-)



Na dziś koniec, i tak się wystarczająco uzewnętrzniłam...

Dobrej nocy.
M