Nasza zastawa, moja obstawa

Nasza zastawa, moja obstawa

poniedziałek, 28 lipca 2014

Makaron tagiatelle z kurczakiem w sosie curry

Pochwała makaronom, szczególnie tym co się same robią, tak jak makaron z kurczakiem w sosie curry ;-)
No może będziecie musieli pokroić kurczaka i cebulę ale to naprawdę wszystko ;-)

Makaron z kurczakiem w sosie curry


składniki:

- dwie duże czerwone cebule pokrojone w piórka
- pierś kurczaka pokrojona w kostkę
- dwa małe kubeczki śmietany 30%
- ugotowany makaron tagiatelle
- olej do smażenia

przyprawy:

- zielony pieprz świeżo mielony
- curry
- sól

Przygotowanie:

Kurczaka pokroić w kostkę posolić i popieprzyć a następnie podsmażyć na oleju. Gdy kurczak zrobi się biały wrzucić pokrojoną czerwoną cebulę i dusić dopóki cebulka się nie zeszkli i nie zmięknie. Zestawić z ognia i wlać śmietankę dodać curry tyle aby sos zrobił się lekko żółty i zielony pieprz do smaku. Postawić na ogniu i zagotować. Sos wyłożyć na ugotowany makaron tagiatelle.
Gotowe ;-)

Makaron z kurczakiem w sosie curry

Smacznego!

M






Mączlik na roślinach balkonowych

Miałam przepiękny ogródek na balkonie, zioła, trzy wybujałe krzaczki pomidorków koktajlowych i... pewnego dnia gdy poruszyłam ręką krzaczek pomidorków poderwała się do lotu białą chmura czegoś...

Co to było?
Nie przeszkadzało by mi to gdyby nagle nie zadomowiło się na bazylii, lubczyku i wszystkim zielonym na moich balkonach ;-( Fuuujjjjj...
Poszukiwałam wiadomości na temat tego paskudztwa i okazało się, że te małe białe muszki to mączliki...

Bazylia zaatakowana przez mączlika

Skąd się to wzięło? 
Nie mam pojęcia ale wiem, że wytępić się nie udało. Tych muszek było tak dużo i pod każdym nawet najmniejszym liściem, że po paru opryskach postanowiłam wszystko wyrzucić razem z ziemią... Nie miałam wyboru, nie chciałam aby mączlik przeniósł się z balkonu do domu (nie wiem czy to możliwe ale nie mogłam ryzykować). Doniczki umyłam wodą z octem i odstawiłam na parę dni. Mój jeszcze niedawno zielony balkon zamienił się w pustynię. A bazylię to ja hoduję, ale już tylko w domu  i tylko bazylię ;-P

Czy mieliście kiedyś do czynienia z mączlikiem? 
Udało Wam się go wytępić? 
Jakich środków używaliście? (moje okazały się bezużyteczne...)

Żeby nie było... nie dałam za wygraną ;-) Oto pomidorki koktajlowe 2.0

Pomidorki koktajlowe, podejście nr.2

A w doniczkach po ziołach posadziłam kwiatki, w końcu to dopiero koniec lipca i kwiatki zdążą jeszcze oko nacieszyć ;-)



Lawenda na balkonie

Miłego dnia

M

czwartek, 24 lipca 2014

Sałatka z fasolki szparagowej i pomidorków koktajlowych

Tą sałatkę odkryłam dzięki pierwszej książce Ewy Chodakowskiej pt. "Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską". Jest tam bardzo dużo przepisów z których korzystam cały czas. Ten sposób podania fasolki szparagowej to fajna alternatywa dla smakoszy tego warzywa. Świetna jako dodatek do drugiego dania. Ja i moje dzieci (gorzej z mężem...) możemy ją jeść w każdej ilości i pod każdą postacią stąd pokochałam ten przepis ;-)

Sałatka z fasolki szparagowej i pomidorków koktajlowych


Składniki:

- gotowana żółta fasolka szparagowa
- pomidorki koktajlowe przekrojone na pół
- natka pietruszki
- oliwa z oliwek

Przygotowanie:

Fasolkę gotujemy w osolonej wodzie i wrzucamy do miski, czekamy aż ostygnie i dorzucamy do niej pomidorki oraz natkę pietruszki, polewamy oliwą mieszamy i gotowe!!!

Sałatka z fasolki szparagowej i pomidorków koktajlowych

Miłego dnia!

M

środa, 23 lipca 2014

Moje paznokcie zmieniają kolor!!! Kupiłam lakier termoaktywny!

Czego to nie wymyślą?
Ostatnio kupiłam w drogerii HEBE dwa lakiery do paznokci Miss Match, które zmieniają kolor pod wpływem ciepła ;-) Rozczytałam się w temacie i widzę, że Ameryki nie odkryłam bo o lakierach zmieniających kolor artykuły pisano już w 2010 roku ale dla mnie to pewna nowość. Wcześniej nie wiedziałam o ich istnieniu teraz mam dwa w swoim magicznym koszyczku ;-) Niestety ten zgrabny lakier w kształcie kolorowej kredki ma parę minusów. Pierwszy z nich to bardzo mała butelka a co za tym idzie cienki pędzelek no i nieciekawa konsystencja mazidła. Mam wrażenie, że nadmiar lakieru zostaje na końcówkach paznokci i nie mam jak jej zebrać. Dlatego konieczne jest malowanie dwa razy aby w miarę równo pokryć płytkę paznokcia. Polecam na paznokcie u nóg, wtedy mniej widać niedoskonałości jakie powstały podczas malowania ;-)

Lakiery do paznokci zmieniające kolor pod wpływem ciepła od lewej: Miss Match PINK/MOOD nr. 286 i COCOA/BEAN nr.280

Miłego dnia!

M



Piąte urodziny dziecka w domu


My już po imprezie ;-) 
Dzieci było siedmioro (okres wakacyjny nie sprzyja frekwencji). Zorganizowaliśmy urodziny Frania w domu bo zabawownia latem to kiepski pomysł. Bałam się strasznie, ale wyszło naprawdę udanie. Były konkursy, tańce, zabawy i oczywiście tort z niebieskim Angry Birdsem. 

A jak to się odbyło?
Przygotowania trwały cały dzień, dmuchaliśmy balony, sprzątałam ;-/, rozstawiliśmy dodatkowy stolik na którym planowałam postawić przekąski i picie ale później zrozumiałam, że to kiepski pomysł (stolik był zbyt niski i Janek zrzucał z niego wszystko co na nim ustawiałam).

Urodzinowe dekoracje

Wyniosłam z salonu wszystkie zbędne meble organizując więcej miejsca i zabawki Jasia, które zagościły w salonie na stałe. Na stole owoce, krakersy, paluszki, dużo picia i orzeszki, zrezygnowałam z czekolady bo gorąco i przede wszystkim jeden z gości jest na nią uczulony. Zastawa papierowo (talerzyki)-plastikowa (kubeczki) i mnóstwo kolorowych słomek.
Pierwsi goście pojawili się punkt 17.00 ;-). Poczekaliśmy aż wszyscy się zejdą i zaczęliśmy zabawę. Na początku był szał w pokoju u chłopców, później zabawa przeniosła się do salonu. Nie trzeba było dzieci namawiać na udział w konkursach ;-) wszyscy słuchali reguł i starali się wykonywać polecenia jak najlepiej. Zdrowa rywalizacja...

Konkursy urodzinowe:

Taniec z balonem na głowie (dzieci próbowały poruszać się do muzyki z balonem na głowie)
- Wspólne rysowanie potwora ( każdy z uczestników dostał kartkę papieru i jedną kredkę) musiał narysować głowę następnie zaginał kartkę i oddawał ją kolejnemu dziecku, które rysowało brzuszek, a kolejne nogi potwora. Tata i jedna mama też dołączyli się do zabawy, było z tym rysowaniem śmiechu co nie miara bo wyobraźnia dzieci nie zna granic ;-)

Potwory narysowane przez dzieci (piąte urodziny Frania)

- Żelkowe korale; nitkę z nawleczonymi żelkami zawieszamy dziecku ok. 10 cm od głowy i następnie dzieci bez pomocy rąk starają się te żelki zjeść. Wygrywa ten kto zje żelków najwięcej ;-)

Kulminacyjny punkt programu:
Tort przepyszny: waniliowo-bananowy, mokry i bardzo syty. Jeżeli mieszkacie w pobliżu Zalesia Dolnego a nie wiecie gdzie można zamówić wyjątkowy tort dla dziecka, mogę z czystym sumieniem polecić; Pracownię Cukierniczą - Artystyczne Wypieki Ewa Raczek. Panie robią tam cuda ;-)

Wymarzony tort urodzinowy Frania


Dzieci harcowały ze sobą i harcowały, są już w takim wieku, że potrafią się razem super bawić, a najmłodsze pokolenie Jasia? Oni też o dziwo zajmowali się sobą bardzo fajnie odnajdując się w tym całym urodzinowym zamieszaniu. Janek nawet nauczył się pić z kubka ;-)
A Daffi? Na początku próbowała się bawić z dziećmi ale później wyluzowała i sama odpuściła, położyła się na balkonie obserwując wszystko  z bezpiecznej odległości. Mądra bestia ;-)

Na koniec wyciszyliśmy dzieci bajką i wysłaliśmy do domów ok. godziny 21. 00. 
Podziękowania dzieci za super imprezę były bezcenne... 

***
Dziękujemy wszystkim gościom bez których urodziny nie mogłyby się udać ;-* 
Dziękuję mamom, które wspierały Nas i pomagały ogarnąć rozszalałą czasem gromadkę ;-)
Dziękuję mojemu mężowi, który bawił się z dziećmi do upadłego i nie pozwolił im się nudzić ;-)

M


poniedziałek, 21 lipca 2014

"Super Farmer" - trafiony prezent urodzinowy ;-)

Franio na urodziny dostał coś niesamowitego... Grę: "Super Farmer".
Dlaczego piszę o niej, że jest niesamowita? Bo historia jej powstania jest niezwykła. Grę podczas niemieckiej okupacji w 1943 roku stworzył wybitny polski matematyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego Karol Borsuk, który w ten sposób ratował rodzinny budżet. Gra (na początku pod nazwą "Hodowla zwierzątek") bawiła nie tylko dzieci ale i dorosłych pozwalając przetrwać ponure wojenne wieczory. Zdobyła ogromną popularność... Nic w tym dziwnego bo jest naprawdę wciągająca  ;-)

Super Farmer, gra planszowa (7-99 lat)

Wczoraj gdy goście już wyszli a Janek poszedł spać, wzięliśmy się do gry. Na początku tata z Franiem (ja porządkowałam wspomnienia po urodzinowym przyjęciu) ale później, gdy Franio poszedł spać...
Zamieniliśmy się z mężem w Super Farmerów...

Franio i mąż podczas gry w "Super Farmera"

Kupa śmiechu i zabawy ze zwierzątkami w tle, to właśnie "Super Farmer".

Polecamy, nie tylko na urodziny ;-)

M

niedziela, 20 lipca 2014

5. urodziny Frania

To już pięć lat od kiedy Franio jest z nami. Urodził się 20 lipca 2009 roku w Szpitalu Klinicznym im. ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie (popularnie na Karowej). Gdy się urodził był długi na 62 centymetry i ważył ponad cztery kilogramy, urodziłam trzy miesięczne dziecko ;-P
Franio to fantastyczny chłopak... Dla niego dziś to wszystko...

Wszystkiego najlepszego synku...

Franio zdmuchuje świeczki na torcie

Jutro czeka Nas powtórka, przyjdą dzieci z osiedla, będzie się działo... Pierwszy raz Franio zaprosił swoich gości ;-) Balony, tort, konkursy i duuużo słodyczy... powinno się udać chociaż dzieci to najbardziej wymagający goście... Trzymajcie kciuki!



A dziś życzę Wam dobrej i spokojnej nocy

M

środa, 16 lipca 2014

Jak schłodzić piwo bez lodówki?

Jak schłodzić piwo w upalny dzień gdy nie ma pod ręką lodówki?
Mój mąż robi to tak ;-)
Zabiera psa na spacer, idą w ustronne miejsce, Daffi kopie dół bo przecież gorąco... i już, relax...;-)


Eco lodówka


Dobrej i chłodnej nocy 

M

poniedziałek, 14 lipca 2014

Glonek Zdzisiek to nie Zdzisiek!!!

Dziś zrobiłam coś podłego (oj tam od razu podłego! Może to było najlepsze co mogłam dla niego zrobić ;-) Oddałam glonojada Zdziśka do sklepu zoologicznego do większego zbiornika, jak się okazało do zbiornika dekoracyjnego z mnóstwem pięknych rybek i ślimaków. Miły zaprzyjaźniony Pan ze sklepu nie robił żadnych problemów. Serce mi pękło ale u Nas naprawdę glonek się męczył, a tam ma akwarium duże jak Nasz telewizor.
A do tego okazało się, że Nasz Zdzisiek to wcale nie Zdzisiek ale Zdziśkowa ;-)
(HA, dlatego nie miała tych obrzydliwych rogo-wąsów!)
Ale najfajniejsze jest to, że będziemy mogli ją obserwować przez okno przechodząc obok sklepu ;-)

Neonki (Neon Inessa) w akwarium

Oczywiście mój mąż nic o tym nie wie... by mnie chyba udusił...;-/

Naprawdę zrobiłam to dla jej dobra...
Jakoś tak pusto w tym Naszym akwarium...

Dobrej nocy...

M

niedziela, 13 lipca 2014

Finał Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej okiem kobiety


Dziś finał Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej.
Podsumowanie:
- obejrzałam rekordową ilość meczów, ulubiony? Niemcy - Brazylia (7:1)
- jechałam jak szalona aby zdążyć na finał (byliśmy u babci Reginy nad Narwią, cały czas trzymałam nogę na gazie, co zauważył nawet mój mąż, nie zchodząc poniżej 100 na godzine, co się mi raczej nie zdarza... )
- mam swoich niemieckich faworytów, w końcu to europejczycy (chociaż wszystko jakby pod górkę im dzisiaj...)

Zobaczymy, niech wygra lepszy...
chociaż czasem wydaje się, że wygrana to nie tylko kwestia umiejętności....

Daffi z piłką



Dobrej nocy

M


sobota, 12 lipca 2014

Wycieczka nad Liwiec do Urli

Zeszły tydzień spędziliśmy na wsi. Było tak gorąco, że czasem niewiedzieliśmy gdzie się schować i jak się schłodzić. Dzieci miały basen ale co z nami dorosłymi? Padł pomysł aby pojechać nad rzekę... a jeżeli nad rzekę to tylko nad Liwiec do Urli.
Byliśmy tam dwa razy, woda ciepła i nie za głęboka (chociaż były miejsca gdzie woda dosięgała do pasa). Nad rzeką tłum spragnionych orzeźwienia rodzin z dziećmi. Były też dzieci kolonijne ;-) bo Urle to przede wszystkim  miejscowość wakacyjna z bardzo dobrze rozwiniętą bazą noclegową. 

Liwiec przepływający przez Urle i mokry Golden Retriever

Franek uczył się pływać, Janek brodził na brzegu przesypując mokry piasek w palcach, a Dafii...? 
Daffi miała raj! Patyki, woda i błoto to jest to co Nasza sunia lubi najbardziej. 
Co prawda musieliśmy trzymać ją z dala co od niektórych ale wyhasała się za wszystkie czasy... 

Mokra Daffi i jej patyk na brzegu rzeki

Zapach mokrego psa w samochodzie...
bezcenne...

Miłego dnia

M

Powstaniec Warszawski odnaleziony po latach

Chcę Wam opowiedzieć pewną historię wojenną... Dotyczy ona kogoś bliskiego, nie znałam go osobiście, lecz znam go z opowieści, listów, starych zdjęć i wspomnień mojego dziadka.
Dlaczego chcę to wszystko opisać?
Bo sama nie wierzę w to co udało mi się ustalić, w to co odnalazłam po latach...
Bo byłam w domu i znowu oglądałam stare fotografie wpatrując się w twarze, których już nie ma, szukając w ich oczach czegoś... duszy, czytałam korespondencję sprzed lat i próbowałam sobie to ich ówczesne życie wyobrażać...
Dla samej siebie i dla tych, którzy tak jak ja szukają/szukali i znajdują/znaleźli bo ten kto nie szuka nigdy nie dojdzie prawdy.

Mój dziadek urodził się w międzywojniu (dokładnie rok 1920) i był najmłodszym z trzech synów Heleny i Michała; Julek (najstarszy), Włodek i Romek (mój dziadek, najmłodszy z rodzeństwa). Gdy wybuchła II wojna światowa miał jak nie trudno policzyć dziewiętnaście lat. Jego brat Juliusz ożenił się i mieszkał w Warszawie.

Kenkarta (niem. Kennkarte) Juliusza

Podczas wojny pracował (jak wynika z zachowanych dokumentów)

Zaświadczenie o zatrudnieniu wydane podczas II wojny światowej

...gdy wybuchło Powstanie Warszawskie (sierpień 1944) brał w nim udział, zaginął jak tysiące młodych ludzi...


Mój dziadek szukał go całe życie, wysyłał listy na które dostawał odpowiedzi bez informacji nt. Julka. W końcu na grobie rodzinnym wyrył napis, ze Juliusz L. zginął podczas Powstania Warszawskiego, nie przypuszczał nawet, że mogło być inaczej...

Prawdy doszłam dzięki mojemu wujowi (odnalezionemu po blisko 100 latach ale to zupełnie inna historia), który przesłał informacje, że znalazł ślad Juliusza L. więźnia obozu KZ Dachau pod numerem 29 473. Niewiele myśląc napisałam do archiwum Dachau, w odpowiedzi napisali, że Juliusz nie umarł w DACHAU a numer więźnia został mu nadany w obozie Natzweiler gdzie przetransportowano go parę dni po tym jak przyjechał z Warszawy do DACHAU.
Do Dachau został przywieziony 12 sierpnia 1944 roku. Rodzice, bracia, żona...nikt nic nie wiedział... 


Nz. od lewej Julek, jego żona Ksenia i rodzice Helena i Michał

Gdy pisałam do archiwum w Bad Arolsen dostałam w odpowiedzi pisma wysyłane do rodziny dziadka nt. Juliusza L. (pisma pochodziły z lat '50 XX wieku), nie wiem czy dziadek je czytał... nie wiem czy dziadek wiedział o losie swojego brata, nigdy nie opowiadał mi o tym dlatego wszystko czego się dowiadywałam było dla mnie niesamowite i tak bardzo przykre...
Nigdy nie przypuszczałam, że grób Julka jest tylko symboliczny, że jego szczątki znajdują się cały czas z dala od domu...

Oto informacje jakie udało się pozyskać z dokumentów znajdujących się w archiwum:

"The following information has been taken from the documents found in the ITS archives:

Name: xxx
First name: Juliusz/Julius Zbign.
Date of birth: 02.02./02.12.1917 
Place of birth: Neachesin/Pultusk

Internment:

12 Sep 1944 committed from Warszawa to Concentration Camp Dachau
24 Sep 1944 deported to Concentration Camp Natzweiler/Outlying Commando

Prisoner number: 107242
NS prisoner category: protective custody
Nationality: Polish


Mannheim-Sandhofen (Please note: The commando was also referred to as “Mannheim-Waldhof”)
Prisoner number: 29473

23 Dec 1944 deported to Concentration Camp Natzweiler/Outlying Commando
5 March 1945 died there at 05.30 a.m., 
cause of death: pneumonia"


Tak więc udało mi się ustalić, że Juliusz żył jeszcze przez siedem miesięcy, z dala od domu, od żony która zapewne odchodziła od zmysłów nie wiedząc co się z nim stało, wywieziony i przetrzymywany w nieludzkich warunkach jako więzień w kategorii "areszt ochronny"  (ochronny przed czym?), zmarł na zapalenie płuc...w momencie gdy koniec wojny i wyzwolenie było tylko kwestią czasu... 

Dlaczego o tym wszystkim napisałam ?
Bo nie ma dnia abym nie myślała o tych wszystkich okropnościach II wojny światowej. 
Bo te wszystkie historie o których słyszałam są we mnie głęboko...
Myślę, że mamy wielkie szczęście, że żyjemy właśnie tu i teraz...
W końcu dlatego bo niedługo kolejna (już 70) rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego...
bo niedawno ludzie mogli zobaczyć na szklanym ekranie film dokumentujący walki powstańcze, 
...bo może gdzieś na tych kadrach nagrany jest Nasz Julek...


Film "Powstanie Warszawskie" to pierwszy na świecie film fabularny zmontowany w całości z materiałów dokumentalnych, opowiadający o tytułowym wydarzeniu poprzez historię dwóch młodych reporterów, świadków powstańczych walk. Film wykorzystuje autentyczne kroniki filmowe z sierpnia 1944 roku. 

M

piątek, 11 lipca 2014

Wakacje u dziadków

Właśnie wróciliśmy z krótkich wakacji u dziadków i uwierzcie mi, że gdybym miała tam Internet pisałabym codziennie. Było fantastycznie (jak zawsze u mamy i taty), pogoda dopisała, chłopcy szaleli na podwórku od rana (dosłownie Janek raz był na dworzu już o godzinie 6.30) do nocy.

Janek na podwórku u babci po tym jak odkrył błotko, w którym można było się bawić ;-)

Franek w tunelu

Była rzeka (ale o tym w kolejnym poście), był basen, piach i trawka, żółte zboża, polne bukiety, stare krzyże i kapliczki przy drodze i te widoki wsi mazowieckiej...

Drewniany krzyż stojący w połowie drogi między jedną wsią a drugą, gdy byłam małą dziewczynką mówiono, że w pobliżu tego krzyża straszy, zawsze bałam się obok niego przechodzić...

Uwielbiam tą piaszczystą ziemię, tak jałową, że rośnie na niej tylko żyto i ziemniaki, łąki na których wypasają się czarno białe krowy i te lasy sosnowo-brzozowe pełne grzybów i jagód. Znam tam każdy kamień, każde drzewo (chociaż wyjechałam z rodzinnego domu w wieku piętnastu lat) krajobraz niezmienny, ciągle ten sam tylko ludzi coraz mniej... Młodzi wyjeżdżają a starsi umierają... pozostawiając po sobie rozpadające się domy...

Żyto pełne habrów

Bo dlaczego młodzi ludzie mieliby zostawać a co dopiero osiedlać się na wsiach? Z czego mieliby żyć, skoro nawet szybki Internet to tam problem (wodociąg doprowadzono do mojego domu rodzinnego dwa lata temu). Niesamowite ale w XXI wieku 60 kilometrów od Warszawy trudno o porządny Internet. Ten, który mają rodzice to Internet bezprzewodowy, działa ale ma ograniczenia i czasem hula a czasem... nie hula. Jak mu się chce ;-P


Pięknie było...
Myślę, że Daffi też miło wspomina Nasz tygodniowy pobyt na wsi...

 Janek, Franek i Daffi w piasku skoro świt

... tylko biedny tata musiał wracać, żeby popracować i nadrobić zaległości w spokoju...

Życzę sobie i Wam więcej takich właśnie beztroskich dni...

Dobrej nocy

M

piątek, 4 lipca 2014

Nasza Goldenka skończyła rok

Nasza sunia ma dziś urodziny w związku z tym zabraliśmy ją do weterynarza i wyskoczyliśmy z dwóch stówek ;-) Okazało się, że sunia nie może mieć zabiegu sterylizacji dopóki nie wyleczymy brzuszka z zapalenia skóry, do tego antybiotyk i specjalne kąpiele... (chciało się mieć psa...)

Ale nie o tym chciałam napisać, chciałam napisać o tym jak się do Nas przywiązała i jak my przywiązaliśmy się do niej. Jak piszczy gdy wracamy do domu i patrzy tym swoim wzrokiem zbitego psa gdy wychodzimy. Jakie mam ogromne wyrzuty sumienia gdy nie mogę z nią wyjść na dłuższy spacer. Jak staje się zazdrosna gdy inne psy przychodzą aby się z Nami przywitać i szczeka gdy za drzwiami słychać niepokojące szumy. Jak gra i kiwa się z Frankiem w piłkę nożną. Jak dzielnie znosi pieszczoty Jaśka (nie zawsze miłe i delikatne).
Ona jest Nasza a my jesteśmy jej...  Wszystkiego najlepszego psinko!!!

Golden Retriever z patykiem 

Dobrej nocy
M

Aloes drzewiasty (Aloe arborescens) w domu

Gdy byłam małą dziewczynką u mojej babci na parapecie zawsze stał aloes. Nie wiem czy był to aloes drzewiasty (Aloe arborescens) czy może jakiś inny, wtedy nie miało to dla mnie znaczenia ale zawsze gdy przychodziłam z podwórka z ranką babcia łamała listek rośliny i pocierała nim moje skaleczenie. Ulga była natychmiastowa i jakoś tak magicznie było razem z babcią zielarką...
Mam wrażenie, że aloes jest wyparty z Naszych domów przez inne dużo bardziej ozdobne kwiaty a przecież to bardzo przyjazna człowiekowi roślina. A przecież produkty z aloesem zaczynają być bardzo modne (jeżeli tak to można nazwać). Coraz więcej się go pije, używamy coraz więcej kosmetyków z aloesem (chwyt reklamowy, czy rzeczywiście coś w tym jest?) 
Nie wiem ale pamiętam tą ulgę za każdym razem gdy babcia smarowała mi ranki aloesowymi liśćmi... 
Dlatego zakupiłam (przez allegro, w rzadnej z pobliskich mi kwiaciarni nie mogłam dostać tej rośliny) roślinę dwuletnią aloesu drzewiastego, stoi na balkonie i czeka na moment gdy jego kojąca moc miąższu będzie niezbędna ;-)


Aloes nie jest trudny w uprawie, latem dobrze wystawić go na balkon lub podwórko (Uwaga nie lubi bezpośredniego słońca). Latem odlewamy go dwa razy w tygodniu (roślina bez wody, którą magazynuje w liściach, może przetrwać ponad miesiąc) w zimię raz na dwa tygodnie. Należy pamiętać, że aloes ten naturalnie rośnie na terenach piaszczystycz i kamienistych. Lubi mieć dużo miejsca na swoje korzenie dlatego powinno się go przesadzać co roku. Rozsadzamy poprzez oderwanie bocznej odnóżki, przesuszenie jej przez tydzień a następnie ukorzenienie jej w doniczce z odpowiednim podłożem. 

A Wy macie aloes w domowym ogródku?


Aloes drzewiasty (Aloe arborescens) roślina dwuletnia

Ciekawe czy i kiedy zakwitnie ? ;-)

Spokojnego i miłego dnia

M

środa, 2 lipca 2014

Avokado z pestki rośnie jak szalone

Pamiętacie moje avokado, które wyhodowałam z pestki?
Przycięłam je (tzn. zrobił to mój mąż bo ja obcięłabym akurat tam gdzie nie trzeba) aby się rozgałęziło w przeciwnym razie rosłoby jako jedna łodyga (a tego nie chciałam). Ślicznie rośnie i niedługo zmienię mu doniczkę.

Drzewko Avokado

Pozostałe dwie pestki cały czas siedzą w ziemi (czekam na to aż się ukorzenią i puszczą pierwsze pędy).

Miłego dnia

M

wtorek, 1 lipca 2014

Urodzinowe szaleństwa

Wczoraj miałam urodziny, nic wielkiego, zdążyłam się przyzwyczaić w końcu mam je co roku o tej samej porze, tylko liczba wciąż się zmienia... z roku na rok coraz większa, okrąglejsza... teraz to byle do czterdziestki ;-)
Podobno życie zaczyna się po czterdziestce, coś w tym jest; dzieci będą odchowane, będę miała więcej czasu dla siebie (aby),  nie mogę się już doczekać!!!
Tymczasem jakoś mi źle i szaro, dopadły mnie smutki i rozterki kobiety po trzydziestce...

Tort urodzinowy 


Wczorajszy dzień spędziłam w pędzie, nie miałam czasu nawet usiąść i pomyśleć, biegałam w deszczu za prezentem dla Frania kolegi na urodziny (zjeździłam dwa empiki w poszukiwaniu MAP autorstwa Mizielińskich; książka wszędzie na zamówienie, gdybym chciała zamówić to zrobiłabym to ale skąd mogłam wiedzieć, że nie będzie dostępna od ręki!) w końcu skończyło się na pięknie wydanym "Pinokio", UFFF...
Swoje urodziny spędziłam na imprezie urodzinowej przedszkolaka, wśród pomalowanych buź dzieci i dmuchanych balonów (czego się nie robi dla dzieci;-)

Franio na urodzinach kolegi z przedszkola

 ...a gdy wróciłam i położyłam Franka (Janek już spał) sama też zasnęłam na kanapie przed telewizorem i meczem (podobno fantastycznym) Niemcy - Algieria...

Dla wszystkich zainteresowanych... Imprezę urodzinową zrobię za rok ;-P

M