Janek na podwórku u babci po tym jak odkrył błotko, w którym można było się bawić ;-)
Franek w tunelu
Była rzeka (ale o tym w kolejnym poście), był basen, piach i trawka, żółte zboża, polne bukiety, stare krzyże i kapliczki przy drodze i te widoki wsi mazowieckiej...
Drewniany krzyż stojący w połowie drogi między jedną wsią a drugą, gdy byłam małą dziewczynką mówiono, że w pobliżu tego krzyża straszy, zawsze bałam się obok niego przechodzić...
Uwielbiam tą piaszczystą ziemię, tak jałową, że rośnie na niej tylko żyto i ziemniaki, łąki na których wypasają się czarno białe krowy i te lasy sosnowo-brzozowe pełne grzybów i jagód. Znam tam każdy kamień, każde drzewo (chociaż wyjechałam z rodzinnego domu w wieku piętnastu lat) krajobraz niezmienny, ciągle ten sam tylko ludzi coraz mniej... Młodzi wyjeżdżają a starsi umierają... pozostawiając po sobie rozpadające się domy...
Żyto pełne habrów
Bo dlaczego młodzi ludzie mieliby zostawać a co dopiero osiedlać się na wsiach? Z czego mieliby żyć, skoro nawet szybki Internet to tam problem (wodociąg doprowadzono do mojego domu rodzinnego dwa lata temu). Niesamowite ale w XXI wieku 60 kilometrów od Warszawy trudno o porządny Internet. Ten, który mają rodzice to Internet bezprzewodowy, działa ale ma ograniczenia i czasem hula a czasem... nie hula. Jak mu się chce ;-P
Pięknie było...
Myślę, że Daffi też miło wspomina Nasz tygodniowy pobyt na wsi...
Janek, Franek i Daffi w piasku skoro świt
... tylko biedny tata musiał wracać, żeby popracować i nadrobić zaległości w spokoju...
Życzę sobie i Wam więcej takich właśnie beztroskich dni...
Dobrej nocy
M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz