Nasza zastawa, moja obstawa

Nasza zastawa, moja obstawa

sobota, 29 listopada 2014

Przedświąteczne porządki czas zacząć ;-)

Szaro, buro i ponuro i tylko myśl o Świętach Bożego Narodzenia rozjaśnia te jesienne dni ;-) Nie mogę się doczekać (jestem jak dziecko) ale uwielbiam ubierać choinkę, piec ciasta, przygotowywać te wszystkie Wigilijne specjały...a nawet sprzątać ;-) Z dwójką dzieci w domu (Franek i Janek chorzy) nie jest to może najłatwiejsze ale odpowiednie podejście do sprawy pozwala na odrobinę spokoju. Zauważyłam, że moi chłopcy, w szczególności Franek bo Jasio na razie powtarza po starszym bracie, lubi angażować się w porządki domowe. Widzę uśmiech na jego twarzy gdy daje mu ścierkę i zadanie do wykonania ;-) Wczoraj musiał ponaklejać pod nogi nowe filce i umyć wszystkie krzesła. Zrobił to wzorowo, tylko gdy on naklejał filcowe podkładki Jasio chodził i próbował je pozrywać ;-P psikus!
W sumie wyszło bardzo dobrze, krzesła dawno nie były tak czyste ;-) a kurze wytarte (patrz Janek).

Janek i Franek pomagają w porządkach domowych

Franio wyciera krzesła


A mama? Mama mogła w tym czasie wejść na blat kuchenny i wytrzeć szafki. Przy okazji dowiedziałam się od Frania:
"Mamo ja też potrafię tam wchodzić ;-), wchodzę tam czasem po cukierki"
" A jak tam weszłaś? po klamkach? Bo ja wchodzę po klamkach "
No i wydało się ... ;-)

W tym całym przedświątecznym zamieszaniu pamiętajcie:
 "Dom to nie muzeum!"
Nie przesadzajcie z tym sprzątaniem ;-P!

Miłego dnia

M



wtorek, 25 listopada 2014

Jak wygląda Nasz dobranocny rytuał ?

Od kiedy weszło w życie usypianie chłopaków "na odległość" a nie (jak to do tej pory się odbywało) w objęciach ("mamo poleżysz ze mną, mamo rączkę pod główkę")  gdzie notorycznie zasypiałam razem z nimi ;-P jest jakoś lżej...
Wieczory spędzamy wspólnie z mężem, dzieci w tym czasie jakoś spokojniej śpią, oczywiście każdy ze swoją przytulanką ;-) no i pies nie denerwuje się, że znowu posnęli i nie ma kto mnie wyprowadzić na spacer (zdarzyło się dwa razy, sunia dzielnie wytrzymała do rana, kochana psina!)

 Od mniej więcej tygodnia kąpiemy chłopaków (Franio wskakuje pod prysznic sam), przebierają się i czytamy im bajkę. Franek wskakuje do łóżka Janka i tam teoretycznie słuchają historii na dobranoc... oczywiście kotłują się w łóżku; Janek biega po Franku w tą i z powrotem, Franek się cieszy bo może go wyściskać a Janek się denerwuje, że Franek go ściska i wali Frania po głowie, no i zabierają sobie przytulanki, a ja staram się nie śmiać zza książki zbyt głośno...

Po przeczytanej bajce Franek zmyka do swojego łóżka, gasimy lampkę nocną i zaczynam śpiewać ...
Tak...śpiewam kołysanki, tj. : "Na Wojtusia z popielnika", "AAA kotki dwa", "Był sobie król, był sobie paź", no i oczywiście piosenkę z "Czterech pancernych i psa" (Janek od maluszka przy tym zasypia ;-) ...  Właśnie, muszę koniecznie rozszerzyć repertuar? Ile razy można w kółko śpiewać "Deszcze nie spokojne..."? Macie jakieś kołysankowe sugestie?

Gdy śpiewam Janek zazwyczaj nie rusza się wcale, ściska przytulankę i patrzy w sufit w jeden punkt, tylko kątem oka obserwuję jak zamykają mu się oczka, a Franio śpiewa ze mną, przypomni sobie, że chce mu się pić albo rozkopie się tak, że muszę mu poprawiać kołdrę... generalnie robi zamieszanie, ale w końcu i On zasypia, dzielnie, sam z pluszowym pieskiem ;-)

Dobrej nocy kochani...

A na zakończenie dzisiejszego dnia, coś na sen...

Elmo i Andrea Boccelli, "Time to say goodnight"

M

sobota, 22 listopada 2014

Łatwe muffinki bananowe

Czasami dopada mnie ochota na coś słodkiego, wymiatam wtedy całą czekoladę z szafki (nie lubię wafelków, ciasteczek, cukierków, interesuje mnie sama czekolada) gorzej jak tej czekolady brak bo wymiotłam ją ostatnio i zapasów nie uzupełniłam... ;-(
Było tak wczoraj, a że miałam na parapecie za dojrzałe banany aby je zjeść na surowo postanowiłam poszukać przepisu na ciasto bananowe albo muffinki bananowe właśnie ;-) Znalazłam przepis, prosty i pyszny ;-)  Poczekałam na Frania, który wracał z Judo i zabraliśmy się do pieczenia ;-)
Przepisem oczywiście się dzielę ;-)

Muffinki Bananowe


składniki:

- 4 banany rozgniecione widelcem,
- 1/3 szklanki ciepłego masła,
- pół szklanki drobnego białego cukru,
- jedno lekko ubite całe jajo,
- 1 i 0,5 szklanki mąki pszennej,
- łyżeczka proszku do pieczenia,
- łyżeczka sody,
 - 0,5 łyżeczki soli,

przygotowanie:

Przygotuj sobie dwie miski. W jednej rozgnieć banany, dodaj tam cukier, masło i wlej jajo. Do drugiej wsyp mąkę, sól, proszek do pieczenia i i sodę. Teraz połącz składniki z dwóch misek i wymieszaj na ciasto. Wypełnij foremki do muffinek ciastem 3/4. Nagrzej piekarnik do 220 stopni i piecz babeczki ok 30 minut ( do suchego patyczka).
Smacznego!!!

Ciasto na muffinki bananowe w foremkach

Najtrudniejsze jest czekanie...

Ale zazwyczaj warto, Nasze bananowe muffinki posypane cukrem pudrem ;-)

Miłego

M

środa, 19 listopada 2014

Jak zasypiają Wasze dzieci?

Muszę o tym napisać, bo z podziwu wyjść nie potrafię... Mój mąż właśnie przed chwilą dał buziaki Naszym synom i zamknął za sobą drzwi... Cisza... Spokój...
Zasnęli...sami z siebie...obaj...jak to? Zawsze usypiani, przytulani, a dziś? Dziś postanowiliśmy coś zmienić bo ostatnio podczas usypiania Janka zasypiam z nim notorycznie, budzę się później (albo i nie) w środku nocy a za mną budzi się Janek i nie zasypia już twardym snem tylko przysypia jak komar. Ani ja się nie wysypiam, ani On, ani tata, który w końcu w środku nocy musi przejąć ode mnie rozbudzonego Janka abym mogła wyjść do toalety...
Straszne co? Na dłuższą metę bardzo męczące, bo przecież ile można być permanentnie niewyspanym?

Póki co chłopcy są cicho...
Zaczarowani? A może przestraszeni nową metodą usypiania ;->?!, leżą i kontemplują...jak to? mamy iść spać? sami?! ;-)

Janek grający na perkusji

Ps. już się odezwali, mąż poszedł śpiewać kołysanki ;-) 
Cóż...nie od razu Rzym zbudowano ;-)

Spokojnej nocy...
M

Ryż z warzywami, najlepszy dodatek do obiadu

Dochodzę do siebie i chociaż cały czas chodzę jak nabita na pal czuję się o niebo lepiej...najważniejsze, że nerka przestała boleć ;-)

Jasio dziś został w domu (przez ostatnie dwa dni chodził do żłobka) dzięki temu mogłam się spokojnie wyspać i wypocząć po zabiegu. Fajnie, że są miejsca takie jak Nasz żłobek, gdzie dzieci mogą zostawać w zależności od potrzeby, sytuacji i rodziców nawet raz w miesiącu na parę godzin. Janek chodzi (póki co) do żłobka dwa razy w tygodniu i powiem Wam szczerze, że to bardziej niż On rozstanie przeżywam ja...

W związku z tym, że w domu dziś dziecko zmusiłam się do ugotowania obiadu, a że na surówko/sałatkę nie miałam nic w lodówce postanowiłam zrobić (dwa w jednym) czyli ryż z warzywami. Sycący, delikatny i pachnący czosnkiem, pyszny dodatek do drugiego dania ;-)

Ryż z warzywami


składniki:

- dwie torebki ugotowanego ryżu,
- dwie marchewki starte na tarce o grubych okach,
- kawałek pora pokrojony w półplasterki,
- jedna średnia cebulka pokrojona w drobną kostkę,
- jeden korzeń pietruszki starty na tarce o grubych okach,
- dwa ząbki czosnku drobno posiekane lub przeciśnięte przez praskę,
- masło,
- oliwa z oliwek,


przygotowanie:

Gotujemy ryż w osolonej wodzie zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Na patelni rozgrzewamy masło i oliwę, wrzucamy cebulkę i szklimy, dodajemy do cebulki pora, smażymy wszystko razem dwie minuty i dodajemy marchewkę oraz pietruszkę. Podsmażamy warzywa aż zrobią się lśniące. Jeżeli zauważycie, że brakuje tłuszczu należy dodać odrobinę masła. Pod koniec smażenia wrzucamy czosnek, smażymy chwilkę a następnie wrzucamy na patelnię ugotowany ryż. Mieszamy aby warzywa połączyły się z ryżem.
Gotowe!!!

Ryż z warzywami

Dobrej nocy

M



wtorek, 18 listopada 2014

Kamień w moczowodzie usunięty metodą URSL

Żyję!
Chociaż jeszcze w nocy miałam wrażenie, że umrę z bólu... Wczoraj miałam zabieg URSL udany bo kamień rozkruszony i już nie blokuje mojego moczowodu ;-) HURRRA!!! Sam zabieg ...nie pamiętam bo szczęśliwie spałam, odczuwam cały czas lekki dyskomfort przy oddawaniu moczu ale to pestka w porównaniu z tym co zgotowała mi moja prawa nerka ...
Mam założony cewnik JJ, dzięki któremu mój moczowód powinien szybko dojść do siebie jednak on nie podoba się mojej nerce, która reaguje na intruza bólem... Ten kto kiedykolwiek miał kamice nerkową zrozumie o czym mówię... To tak jakbym miała jeden z tych średnich skurczy porodowych bez szans na to, że ustąpi...po prostu boli tępym bólem cały czas, promieniuje na nogę i plecy i jest nie do wytrzymania...
O 3.00 w nocy wskoczyłam do wanny pełnej gorącej wody, nałykałam się No-Spy i dzięki temu przysnęłam na chwilkę... Rano zadzwoniłam do szpitala aby skonsultować z lekarzem, który mnie operował to co odczuwam i wiecie co... po rozmowie z doktorem nerka przestała mnie boleć... ;-) tak po prostu, sama z siebie...
Cudownie...
Jak dobrze wracać do normalności...
Za dwa tygodnie będę miała kruszony metodą ESWL drugi kamień, w tej bolącej nerce ... nie mogę się doczekać ;-/

PS. korona z głowy przed moim mężem, który przez ostatnie dwa dni opiekował się całą Naszą gromadką ;-* właśnie odsypia na kanapie ;-)

Tata, Franek i głowa Janka, Nasza Daffi i Kik (pies moich rodziców), lato 2014

Pozdrawiam

M

sobota, 15 listopada 2014

Pieczona wołowina z warzywami

Skuszona reklamą w radio udałam się niedawno do pewnych delikatesów aby nabyć wołowinę bez kości w zaskakująco niskiej cenie 19,50 za kg. Myślałam że uda mi się z mięsa zrobić gulasz... W sklepie okazało się, że rostbef wołowy, który tak pięknie reklamują w radio jest bardzo przerośnięty tłuszczem i po prostu bardzo brzydki. Kupiłam niecały kilogram z nadzieją, że coś z nego zrobię, może nie koniecznie gulasz, ale może pieczeń? Tłuszcz powinien się przecież wytopić w piekarniku ;-) Przeszukiwałam Internet (jak zwykle) w poszukiwaniu prostego przepisu na to nie proste w przygotowaniu mięso i trafiłam znowu na przepis z bloga Jamiego Olivera ;-)
Chyba będę tam częściej zaglądać ;-)
Przepis troszkę zmodyfikowałam dopasowując cały koncept do zawartości lodówki.
Co mogę napisać?
Wyszło bardzo efektownie i przepysznie!


Pieczeń wołowa z warzywami


składniki:

- 1 kg mięsa wołowego bez kości, im mniej tłuste tym lepiej,
- sól morska,
- pieprz świeżo mielony,
- tymianek (najlepiej świeży, jeżeli nie mamy poszukajmy suszonego tymianku),
- rozmaryn (jak wyżej),
- odrobina octu balsamicznego,
- odrobina sosu sojowego,

warzywa:

- trzy nieobrane marchewki, wystarczy je umyć i  pokroić na kawałki,
- dwie cebule pokrojone w krążki,
- dwie łodygi pora naciowego, pokrojone w kawałki,
- 12 ząbków czosnku, nie obranych,
- kawałek dyni pokrojonej w kostkę
- odrobina masła,
- odrobina oliwy z oliwek,

przygotowanie:

Mięso wyjąć z lodówki przynajmniej na pół godziny przed pieczeniem (wołowina powinna osiągnąć temperaturę pokojową). Natrzeć mięso solą morską, pieprzem, tymiankiem i rozmarynem, oblać je odrobiną sosu sojowego i octu balsamicznego pozostawić. W brytfannie ułożyć umyte i pokrojone warzywa, posypać je solą morską i tymiankiem, polać oliwą z oliwek i położyć gdzieniegdzie odrobinki masła. Na warzywa położyć wołowinę i przykryć folią aluminiową. Folię przedziurawić w paru miejscach. Nagrzać piekarnik do 220 stopni, wstawić wołowinę pod folią na pół godziny, następnie zdjąć folię, zmniejszyć temperaturę pieczenia do 180 stopni i piec jeszcze przez godzinę. Wołowinę pieczemy w zależności od jej wagi, jest przyjęte, że na każdy kg mięsa przypada godzina pieczenia, ja zazwyczaj piekę je o pół godziny dłużej. Podczas pieczenia możemy polewać wołowinę powstałym sosem. Pamiętaj także aby kontrolować stopień wypieczenia wołowiny. Po przedziurawieniu jej nie powinna ze środka wypływać krew, chyba, że lubicie mięso bardzo rare. Ważne jest aby po upieczeniu dać mięsu piętnaście minut odpoczynku, później niech nie będzie dla pieczeni litości ;-)

Smacznego!

Wołowina pieczona z warzywami

Miłego weekendu ;-)

M


czwartek, 13 listopada 2014

Makaron ze szpinakiem i serkiem mascarpone

Na tą pastę natrafiłam przypadkiem gdy przeszukiwałam Internet w poszukiwaniu czegoś co można szybko zrobić z serkiem mascarpone (termin ważności opakowania trzymanego w lodówce zbliżał się nieubłaganie). Przepis na ten makaron znalazłam na blogu Jamiego Olivera, wiedziałam, że się polubimy!
Szybki, kremowy, idealny...
W sam raz na rodzinny obiad ;-)


Makaron ze szpinakiem i serkiem mascarpone


składniki:
- makaron, najlepiej tagiatelle,
- paczka świeżego szpinaku,
- 120 ml śmietany 18%,
- 150 ml sera mascarpone,
- chochla wody (najlepiej z gotującego się makaronu)
- łyżeczka gałki muszkatołowej,
- dwa ząbki czosnku, posiekane,
- dwie łyżeczki masła,
- odrobina oliwy z oliwek,
- sól morska mielona,
- świeżo mielony pieprz,
- odrobina soku z cytryny (optymalnie),
- odrobina przyprawy mielonej chilli (optymalnie),
- płatki parmezanu do posypania,

przygotowanie:

Ugotuj makaron w osolonej wodzie. Na patelni rozpuść masło z odrobiną oliwy wrzuć posiekany czosnek i podsmaż z łyżeczką gałki muszkatołowej. Po minucie wrzuć na patelnię świeże i umyte liście szpinaku, podsmaż aż liście staną się ciemnozielone, posól i popieprz do smaku. Teraz pora na śmietanę, wlej ją na patelnię i dodaj mascarpone, wymieszaj ze szpinakiem. Mascarpone powinien się rozpuścić, dodaj chochelkę wody i mieszaj do zagotowania. Popieprz i posól do smaku, możesz do sosu dodać odrobinę soku z cytryny lub przyprawy chilli (ja tak zrobiłam ;-) Na koniec wymieszaj makaron z sosem i wyłóż na talerz, posyp płatkami parmezanu.
Smacznego!

Makaron tagiatelle ze szpinakiem i serkiem mascarpone

Dobrej nocy

M

Czy kupować używane zabawki dla dzieci?

Co myślicie na temat kupowania używanych zabawek dla dzieci?
Pamiętam, że gdy miałam jedno dziecko chciałam obdarowywać go wszystkim co nowe, wszystkim tym co wydawało mi się wtedy najlepsze. Wiele prezentów nie trafionych do tej pory stoi/leży na dziecięcym regale na szczęście pojawił się Janek a przez to, że jest totalnie innym dzieckiem niż Franek często sięga po odstawione zabawki starszego brata. Tak jest z klockami drewnianymi, którymi Franek w ogóle się nie bawił (chyba, że ustawialiśmy drewnianą drogę albo garaż dla resoraków) a Janek uwielbia, zwierzątkami których Franek w ogóle nie uznawał a Janek przepada.

Dlaczego pytam o używane zabawki? Bo ostatnio kupiłam chłopakom (po raz pierwszy) po zabawce z tzw. drugiej ręki i jestem bardzo zadowolona (o dzieciach nie wspomnę ;-).
Czy czegoś im brakuje?
Oryginalnych pudełek ale to dla mnie i dla moich dzieci żaden problem, ważne, że zabawki ucieszyły chłopaków i przez pewien czas były ich numerem jeden (nie oszukujmy się, poszły już w odstawkę).

Oczywiście są sytuacje kiedy nie wypada kupować używanych zabawek, na pewno nie kupujemy ich na prezent, ale jeżeli chodzi o Nasze dzieci nie mam nic przeciwko, powiem więcej jestem ZA!
Coraz częściej przeszukuję ogłoszenia innych mam, które sprzedają zabawki swoich pociech...
Wiem, że w rozsądnej cenie znajdę tam prawdziwe zabawkowe skarby...



Mały Franek w sklepie z zabawkami (dawno temu ;-)



Miłego dnia

M

środa, 12 listopada 2014

Wspomnienie Święta Niepodległości

Byliście wczoraj na paradzie z okazji Święta Niepodległości?
Na warszawską paradę nawet się nie wybieraliśmy, to nie dla Nas, mamy dzieci i chcemy żyć... ;-P, a tak poważnie... Czy ktoś może mi odpowiedzieć na pytanie co kieruję tymi ludźmi?
... przychodzą/ przyjeżdżają na tego rodzaju manifestacje z całej Polski, wyżywają się na ławkach i płytach chodnikowych (o znakach nie wspomnę) stwarzają zagrożenie i zastraszają ludzi, wybijają i dewastują to co wspólne, bo co? Bo wspólne znaczy niczyje? !
Nie mam dla nich litości! Do kamieniołomów!

Nasza tutejsza parada, może nie tak spektakularna, przyciągnęła wielu mieszkańców, było miło, sympatycznie i co najważniejsze spokojnie. Chłopcy byli zachwyceni starym pojazdem i wozami strażackimi, które migały kolorowymi światłami. Pięknie było, poważnie i jak na tą porę roku bardzo, bardzo ciepło (nawet 13 stopni)!



ps. muszę się pochwalić, dostałam propozycje namalowania obrazu na aukcję charytatywną ;-) już palą mi się pędzle w rękach ;-) zobaczymy co z tego wyniknie ;-)

"Vincent van Gogh nie żyje... Michał Anioł nie żyje, Malczewski nie żyje i ja się jakoś gorzej czuję
 ;-P"

Pozdrawiam

M

poniedziałek, 10 listopada 2014

Jak zrobić bronsoletkę z gumek na palcach?

Ach ten gumkowy szał, trochę o nim przycichło, a mój Franek dostał wczoraj gumki od taty i nauczyliśmy się robić bronsoletki ;-) na palcach bez szydełka ;- ) nie wiedziałam że to może być aż tak proste i fajne ;-)
Wszytko za sprawą filmiku instruktażowego znalezionego nigdzie indziej jak na You Tube.

Jak zrobić bronsoletkę z gumek na palcach?

Filmek dzięki któremu jesteśmy bogatsi o nową umiejętność

A Nasze zmagania z gumkami wyglądały mniej więcej tak:


Franka zmagania z gumkami


Moja pierwsza bronsoletka z kolorowych gumek

Przyznam, że zajęcie to jest tak wciągające, że musiałam się hamować aby nie zrobić więcej i pozwolić Frankowi robić bronsoletkę samodzielnie. Doskonale rozumiem dzieciaczki, które nie mogą się od tego zajęcia oderwać ;-P Te małe kolorowe gumki uzależniają ;-)!!!

Kolorowe gumki i zapięcia do bronsoletek

Miłego dnia

M




sobota, 8 listopada 2014

Zupa na niepogodę, dyniowa z imbirem

Dziś jako, że jesteśmy w domu i raczej nigdzie się nie ruszymy (dla dobra otoczenia, nie wiemy czy nie przenosimy wirusa grypy żołądkowej ;-P) dzień zaczęłam od gotowania.
Jasio wstał o 5.00 bo przecież po co spać jak można wstać i bałaganić ;-) A ja zrobiłam rozgrzewającą zupę dyniową z imbirem (dla wszystkich tych którym zimno i smutno). Oczywiście mój ozdrowiały cudownie mąż skwitował moją zupę mówiąc, że to nie jego smaki bo zupa smakuje jak sok owocowy, ale ja ten kremowy smak uwielbiam...
Jesteśmy inni, gusta mamy różne, smaki też, może właśnie dlatego tak bardzo go kocham...

Zupa dyniowa z imbirem


składniki:

rosół:

- korpus z kurczaka, u mnie dziś żeberka z królika, które zamroziłam robiąc królika w pomidorach,
- włoszczyzna (3 marchewki, 1 pietruszka, por, kawałek selera),
- 2 listki laurowe,
- 4 ziela angielskie,

***

- dynia pokrojona w kostkę,
- 2 łyżki masła,
- 5 ziemniaków pokrojonych w kostkę,
- 3 ząbki czosnku,
- pół średniego korzenia imbiru startego na tarce,
- 1 cebula pokrojona w kostkę,
- sól,
- pieprz,
- cukier,
- imbir w proszku
- groszek ptysiowy/grzanki lub u mnie dziś chrupiąca pszenica z melasą i migdałami, rewelacja!



przygotowanie:

Przygotuj rosół; zalej zimną wodą korpus kurczaka bądź inne mięso na rosół, wrzuć listki laurowe i ziele i gotuj ok. 40 minut, zbierz szumowiny łyżką i dodaj obraną włoszczyznę. Całość gotuj jeszcze przynajmniej 30 minut.
Na patelni rozgrzej masło, wrzuć cebulę pokrojoną w kostkę i zrumień, dodaj przetarty imbir i podsmaż jeszcze 5 minut, następnie wrzuć czosnek, podsmaż jeszcze przez minutkę i wrzuć na patelnie ziemniaki i dynię podsmaż warzywa z każdej strony. W międzyczasie wyjmij mięso z rosołu i gdy warzywa będą podsmażone wrzuć je do garnka. Gotuj wszystko aż dynia i ziemniaki będą miękkie. Gdy warzywa zmiękną wyłącz zupę i zmiksuj warzywa blenderem. Zupa powinna być pomarańczowa. Dodaj do smaku ok. łyżeczki imbiru, sól, pieprz, i odrobinę cukru. Wymieszaj.
Gotowe!!!
Smacznego!

Chrupiąca pszenica z melasą i migdałami (doskonały dodatek do kremowej zupy ale też świetna przekąska)

Zupa dyniowa z imbirem i chrupiącą pszenicą

Mi ta zupa dała dziś dużo energii, mam nadzieję, że i Was nastroi pozytywnie ;-)


Miłego weekendu!



M



piątek, 7 listopada 2014

Kolorowy obraz olejny

Mój ostatni obraz olejny namalowałam podczas wakacji gdy byłam u mamy. Siedziała mi w głowie taka kolorowa kratka...

Olej na płótnie, 2014

Cóż mogę napisać...

Już nie siedzi ;-)!

Miłego dnia

M

Grypa żołądkowa zbiera plony

Minął prawie tydzień od czasu kiedy na grypę zachorował Franio, Jasiek przez ten cały czas robi luźne  prawie płynne kupy a mojego męża ścięło wczoraj z nóg.
Wyszedł rano pobiegać z psem, odwiózł Frania do przedszkola, wrócił coś porobił i nagle dostał drgawek, gorączki i mówił, że go wszystko boli. Generalnie nie może się ruszać i wymiotuje. Podobno gdy mąż jest chory najlepiej się spakować i gdzieś wyjechać bo chory mąż to upierdliwy mąż, marudny i nie do wytrzymania ale jak go zostawić kiedy jest taki bezradny i obolały ... Mój instynkt opiekuńczy nie pozwala mi na tego typu manewry, nie wspomnę o sumieniu.
Ciekawe kiedy mnie dopadnie?
Daję sobie jeszcze dwa dni, mam nadzieję, że do tego czasu mój mąż wyzdrowieje na tyle aby przejąć dzieci i psa ;-) inaczej będzie słabooooo...

Janek i duży miś

Najgorsze jest to, że musieliśmy odmówić Naszych Gdańskich przyjaciół, którzy mieli do Nas przyjechać na ten weekend...;-(
nic nie można sobie zaplanować...

Miłego dnia

M

wtorek, 4 listopada 2014

Wypadek w rodzinie

Znowu poniedziałek, dzieci w domu na obserwacji, mąż wpatrujący się w komputer i ja gdzieś krzątająca się pomiędzy kuchnią a oknami, które postanowiłam dziś umyć...
Oczywiście w międzyczasie skończyły się ręczniki papierowe więc okna umyte tylko z jednej strony, wschodniej, na zachodzie mieszkania bez zmian...
Dzięki temu mam chwilę aby coś napisać...

Smutno mi  i to bardzo, syn mojej siostry miał wypadek samochodowy... Ciągle o nim myślę, ma dopiero 17 lat i leży właśnie w stanie ciężkim na OIOM-ie czekając na operacje... Wszystkiego dowiedziałam się chwilę po tym jak napisałam ostatniego posta, 1. listopada..., zadzwoniła do mnie mama...
Jedna chwila, jedna zła decyzja i konsekwencje, które będzie odczuwał przez całe swoje przyszłe życie... W samochodzie, do którego wsiedli siedziało już pięć osób... moja siostra dowiedziała się o wypadku o 7 rano gdy przyszła do niej policja... Wcześniej nie potrafili ustalić jego tożsamości, nie miał przy sobie żadnych dokumentów...
Nawet nie wiedziała, że nie wrócił na noc, miał przecież pójść spotkać się z kolegą i wrócić przed północą...

Wiele czasu minie zanim mój siostrzeniec wróci do stanu sprzed wypadku...

Łez też popłynie morze...

Anglia, jesień 2007


M


sobota, 1 listopada 2014

Jelitówka czyli grypa żołądkowa popsuła Nam plany

Cały wczorajszy dzień w biegu, zakupy, sprzątanie, Judo, żłobek, przedszkole a w międzyczasie wizyta cioci N z małą dzidzią. Przed wieczorem gdy już prawie było wszystko gotowe a mąż zajął się gotowaniem (chwała mu za to) Franio przebrał się za koszmarka i pobiegł z dziećmi zbierać cukierki i inne łakocie (Halloween). Wrócił z całkiem niezłym zapasem słodyczy...

Halloweenowe zbiory Franka

i to by było na tyle bo później było już tylko gorzej... Frania nagle zaczął boleć brzuch i to bardzo (zazwyczaj wtedy mówimy mu aby spróbował zrobić kupkę ale tym razem to nie była kupka...) Franek "chlusnął" górą i to dwa razy po czym gdy ogarnęliśmy sytuacje "chlusnął" trzeci raz i czwarty... Nie ma tego złego, przy okazji zobaczyliśmy czym karmią Nasze dziecko w przedszkolu ;-P
Zrobił się blady jak ściana. Przebraliśmy chłopaka w piżamkę, podaliśmy smectę i położyliśmy w salonie aby mieć go pod kontrolą... W nocy wstał już tylko raz aby "chlusnąć", dziś wygląda o niebo lepiej i mówi, że brzuszek nie boli, może przyszło i poszło (oby). Pije cały czas wodę, uzupełnia płyny z wczoraj... jeszcze nie wie, że później dostanie szklankę rozgazowanej Coca-Coli ;-)
A na śniadanie i obiad będzie dziś rosołek.
UFFFF...

Franio dostał wysokiej gorączki i zasnął po Nurofenie

Boje się o Janka bo przecież nie da się izolować jednego od drugiego, to niemożliwe... Ale póki co Janek się trzyma, pozostaje obserwacja i nadzieja, że będzie dobrze...(jak ja się cieszę, że szczepiliśmy chłopaków na rotawirusy ;-)
Oczywiście wyjazd na cmentarz i rodzinny obiad u Nas w Dzień Wszystkich Świętych (dzisiaj) został odwołany... (na groby pojedzie sam tata, no może z Jankiem) tym samym mamy żarcia na następne dwa tygodnie bez gotowania ;-) i cały gar żuru, który mój mąż robił dzielnie pól nocy (zresztą najlepiej na świecie...)

***

Uważajcie dziś na siebie, Dzień Wszystkich Świętych to piękne święto ale z autopsji wiem, że bardzo nerwowe, szczególnie na drogach...

Polski grób na Cmentarzu Łyczakowskim, Nasza wycieczka na Ukrainę, lato 2008


Pozdrawiam

M