Nasza zastawa, moja obstawa

Nasza zastawa, moja obstawa

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Bez paniki to tylko ospa!

W poprzednim poście wspomniałam o ospie wietrznej, która panoszyła się w Naszym domu przez ostatni miesiąc i teraz mam wrażenie, że nie dokończyłam wątku...

Jak to wszystko się zaczęło?

Ospa pojawiła się niespodziewanie, nie zwiastowała jej gorączka ani złe samopoczucie u któregoś z chłopców. Po prostu nagle pojawiły się krostki u Franka a dopiero później (trzeciego dnia od pierwszych wykwitów) przedszkolaka zmogła wysoka gorączka.

 UWAGA!!!
Ważne aby podczas ospy nie podawać dziecku Nurofenu ale jedynie PARACETAMOL!

Gorączka trwała trzy doby, później krostki zaczęły się goić pod grubą warstwą Pudodermu. Po dwóch tygodniach od pierwszych krostek Franek wyglądał już całkiem przyzwoicie, przyzwoicie na tyle, że mógł wychodzić na dwór i bez obaw bawić się z dziećmi. Wtedy na ciele młodszego pojawiły się pierwsze krosteczki (a cały czas miałam nadzieje, ze się nie zaraził...;-/). Wykwity u Janka pojawiały się co pare minut, trzeciego dnia był już tak zsypany, że...płakać mi się chciało. Scenariusz bardzo podobny jak u Franka z tym, że Janek miał tych krosteczek sto razy więcej. Jedna na drugiej, do tego szły mu zęby więc ślinił się jak opętany (Janek ma rok i dwa miesiące). Buźka jak u biedronki (polecam Fenistil w kropelkach, dzięki temu maluch się nie drapał ;-). Minęły kolejne dwa tygodnie (w sumie cztery od kiedy nie wychodzę z domu ;-). Czy wariuję? Nie, skąd taki pomysł...?

Na szczęście ktoś wymyślił zakupy przez Internet z dostawą do kuchni, gdyby nie to... poumieralibyśmy z głodu ;-)

Janek chory na ospę

Ps. ani Franek ani Janek nie byli szczepieni na ospę. Nie żałuję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz