"Madziu pamiętasz, że dziś o 11-stej przychodzi Pan od Pieca?" przypomniał mi mąż.
"Tak oczywiście" - odpowiedziałam. "Właśnie na niego z Jankiem czekamy"
"To dobrze bo ja nie dam rady wrócić..., PA"
"PA" odpowiedziałam zdejmując buty...
Nie mówiłam mu już, że właśnie wychodziłam, po co go niepotrzebnie denerwować ;-)
Pomyślałam, że Pan od Pieca zapewne uwinie się z przeglądem szybko i wyjdzie około południa, wtedy pojedziemy na zakupy z Jankiem (prezenty na Dzień Dziecka trzeba upolować!) ...
Tymczasem jest godzina 13.40 i właśnie pożegnałam Pana od pieca (swoją drogą bardzo rzeczowy człowiek, gdyby ktoś z Was potrzebował namiary na naprawdę dobrego fachowca od Pieca gazowego, zapraszam na priv)...
Janek w końcu usnął (regeneruje akumulatorki), a ja wzięłam się za obiad i sprzątanie.
Czyli dzień jak co dzień...
Torby nie rozpakowuję... wisi na krześle i czeka do jutra.
"W końcu jutro też jest dzień..."
Jutro wyrwę się do ludzi... ;-)
M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz