Nasza zastawa, moja obstawa

Nasza zastawa, moja obstawa

czwartek, 29 maja 2014

Nic nie można sobie zaplanować ;-/

A miałam się dziś wymknąć z Jaśkiem na miasto...Podmalowałam oko, spakowałam torbę podręczną matki (pieluchy, chusteczki, piciu, herbatniki, samochodzik zabawkę i takie tam...) przebrałam malucha i miałam już zakładać buty gdy zadzwonił telefon.

"Madziu pamiętasz, że dziś o 11-stej przychodzi Pan od Pieca?" przypomniał mi mąż. 
"Tak oczywiście" - odpowiedziałam. "Właśnie na niego z Jankiem czekamy"
"To dobrze bo ja nie dam rady wrócić..., PA"
"PA" odpowiedziałam zdejmując buty...

Nie mówiłam mu już, że właśnie wychodziłam, po co go niepotrzebnie denerwować ;-)
Pomyślałam, że Pan od Pieca zapewne uwinie się z przeglądem szybko i wyjdzie około południa, wtedy pojedziemy na zakupy z Jankiem (prezenty na Dzień Dziecka trzeba upolować!) ...
Tymczasem jest godzina 13.40 i właśnie pożegnałam Pana od pieca (swoją drogą bardzo rzeczowy człowiek, gdyby ktoś z Was potrzebował namiary na naprawdę dobrego fachowca od Pieca gazowego, zapraszam na priv)...
Janek w końcu usnął (regeneruje akumulatorki), a ja wzięłam się za obiad i sprzątanie. 
Czyli dzień jak co dzień...

Torby nie rozpakowuję... wisi na krześle i czeka do jutra.


"W końcu jutro też jest dzień..." 
Jutro wyrwę się do ludzi... ;-)

M




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz