...nie miałam nastroju... Ciche dni w domu sprawiły, że na nic nie miałam ochoty, przez ostatnie dni wykonywałam tylko to co do mnie należy, nic po za tym... Odpadłam, byłam w jakimś innym, złym i ciemnym miejscu z którego nie potrafiłam się wydostać... A wszystko za sprawą mojego męża, który doprowadził mnie do tego warzywnego stanu...
Zdarzają się różne sytuacje, wiele potrafię znieść i przetrzymać, rozumiem, że nikt nie jest idealny, ja też nie jestem, ale czasami nie potrafię sobie poradzić z tym co potrafi mi zafundować (często nie specjalnie, robi to w swojej męskiej niewiedzy...)
Za to w domu zaczęło wszystko kwitnąć, może moje kwiaty przeczuwają nadchodzące nastroje i postanowiły podnieść mnie na duchu obsypując się pąkami?
Nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć... Mój stary przerośnięty skrzydłokwiat zakwitł pierwszy raz od ponad roku, a już myślałam, że nigdy się nie doczekam ;-)
Kwitnący Skrzydłokwiat (Spathiphyllum )
Miłego dnia
M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz