Nasza zastawa, moja obstawa

Nasza zastawa, moja obstawa

niedziela, 5 października 2014

Jak zrobić przydomową małą wędzarnie?

Mąż od kiedy pamiętam chciał mieć wędzarnię, truł tą myślą moich rodziców... wierzył, że w końcu namówi dziadka (mojego tatę) i razem wezmą się za budowę. Uważał, że mieszkając na wsi powinno się mieć wędzarnie tak tylko, dla swoich potrzeb (coś w tym jest). Przecież wędzone mięso czy ryby to smak jaki pamięta się z dzieciństwa... Bo coraz częściej zamiast wędzonych produktów natykamy się w sklepach na produkty jedynie okopcone dymem.

Rodzice zawsze słuchali mojego męża, przytakiwali mu ale nigdy nie podjęli tematu budowy...
... w końcu R wziął sprawę w swoje ręce i zrobił wędzarnię zupełnie sam. Ciął, piłował i tłukł młotkiem pól soboty. Narobił sobie przy tym odcisków że HOHO ale warto było... ;-)

Mój mąż budowniczy wędzarni

Najpierw powstał kosmiczny szkielet, kosmiczny bo Franek bawił się w nim w kosmonautę ;-)

 Szkielet wędzarni

Później do szkieletu R przybił deski (sosna). Wędzarnia stanęła w miejscu docelowym i R wykopał głęboki dół oraz prowadzący do niego tunel. Tunel ten przykryty blachą i obłożony cegłami to miejsce w którym będą palić się owocowe gałązki, to dzięki nim będzie można wędzić mięsa i ryby.

Ostatnie poprawki, mój tata i mój mąż 

Zabrakło jedynie worka pytlowego (koniecznie naturalny), którym powinna być przykryta konstrukcja, na razie płyta musi wystarczyć ;-)

Wędzenia dopiero się uczymy, ale muszę Wam powiedzieć, że ryba z własnej wędzarni smakowała wczoraj wyśmienicie...

Jeżeli ktoś ma doświadczenia w wędzeniu to będę wdzięczna za porady ;-)




M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz