Zabieg trwał trzy godziny, Daffi wróciła do domu tuż przed Naszym (moim i Janka) wyjazdem na wieś. Była tak skołowana, że nie poznałam własnego psa, a do tego jęczała przeraźliwie... Położyła się na swoim posłaniu i leżała...
Janek chciał się do niej przytulać lecz za każdym razem gdy zbliżył się do suni słyszał głośne i stanowcze: "niewolno, Daffi źle się czuję".
Jakie ja miałam wyrzuty sumienia (gdy wróciła), potworne i niewytłumaczalne... Gdy głaskałam ją przed odjazdem czułam się winna tego jak ONA się czuje i jak wygląda...
Gdy wróciliśmy z Jankiem do domu (po czterech dniach) sunia wyglądała już o niebo lepiej. Bawiła się, skakała, widać było, że chciałaby wrócić do wcześniejszego trybu spacerowego... ale niestety zalecenie po zabiegu "ograniczenie ruchu przez 14 dni". Ciężko jest wytrzymać bez długich spacerów gdy jest się młodą zwariowaną Goldenką...
Dzisiaj wygląda na to, że operacja się udała, sunia czuje się dobrze, wychodzimy jak dawniej, tylko boję się spuszczać ją ze smyczy...
Dlaczego?
Bo ostatnio szczeka na ludzi, nie na wszystkich ale na tych którzy akurat pojawią się w pobliżu gdy Janek zapłacze... mam wrażenie, że Daffi broni Naszych dzieci, że gdyby była taka potrzeba rzuciłaby się za nimi w ogień...
To byłoby Nas dwie...
Daffi i Janek
Dobrej nocy
M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz