całkiem niedaleko od Warszawy....
tubylcy zwą go Gajeszczyzną....
Uwielbiam zbierać grzyby, szczególnie w lesie który znam od dziecka. Można powiedzieć, że się w nim wychowałam, znam tam każdy mech, każdy krzaczek, każdą wykopaną przez lisa jamę...
Wiem gdzie zawsze rosły kurki a gdzie szukać podgrzybków czy borowików, niestety miejsca te się zmieniły tak jak i las się zmienił... rozrósł się niesłychanie...
Ten weekend był wspaniały, pełen grzybów i słońca. Wybraliśmy się do dziadków a że po drodze grzybiarz na grzybiarzu stwierdziliśmy, że też musimy się na grzyby wybrać. Jeżeli ktoś uważa, że z dzieckiem i wózkiem się nie da, oto dowód, że się da!
A grzybów było zatrzęsienie i nie tylko w moim lesie ale (sądząc po grzybiarzach przydrożnych) w każdym ;-)
Janek z patykiem w wózku na grzybach
Franek wyjmuje podgrzybka
Grzyby zostały obrane, obgotowane i zamrożone. Czekają na dzień kiedy zrobię z nich przepyszną zupą grzybową. Przepis podam na pewno ;-)
M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz